George Washington: Life Before the Presidency (Polski)

John Washington, pradziadek George’a, dotarł do Nowego Świata w 1657 roku, osiedlając się w Wirginii. Niewiele jest ostatecznych informacji o przodkach George’a przed jego ojcem, ale wiadomo, że gdy George urodził się Augustynowi i Mary Washington 22 lutego 1732 r., rodzina należała do niższej warstwy rządzącej Wirginii. Był on najstarszym dzieckiem z drugiego małżeństwa Augustine’a; z pierwszego małżeństwa było dwóch synów. Rolnictwo i spekulacja ziemią przyniosły rodzinie umiarkowany dobrobyt. Jednak gdy George miał jedenaście lat, jego rodzinę spotkała straszna porażka. Augustine zachorował śmiertelnie po dokonaniu pomiarów swoich ziem podczas długiej jazdy w złej pogodzie – jak na ironię, te same okoliczności zabiły George’a prawie siedem dekad później.

Jego matka, Mary, twarda i zdeterminowana kobieta, walczyła, by utrzymać dom i palenisko razem. Miała nadzieję wysłać George’a do szkoły w Anglii, ale plany te zostały zerwane i chłopiec nigdy nie otrzymał więcej niż odpowiednik edukacji w szkole podstawowej. Chociaż George był nieśmiały i nie posiadał umiejętności czytania i pisania, był dużym, silnym i przystojnym dzieckiem. Jego przyrodni brat Lawrence, czternaście lat starszy od George’a, troszczył się o niego. Lawrence doradzał chłopcu w sprawie jego przyszłości i przedstawił go lordowi Fairfaxowi, głowie jednej z najpotężniejszych rodzin w Wirginii.

Mimo skromnego wykształcenia George’a, miał on trzy wielkie zalety: ambitne zapędy matki, nieśmiały urok i dar do matematyki. Lord Fairfax dostrzegł wszystkie trzy cechy i zaprosił szesnastolatka do zespołu mężczyzn badających ziemie Fairfaxów w rejonie Doliny Shenandoah w kolonii Wirginia. Była to pierwsza prawdziwa podróż młodzieńca z dala od domu, a on udowodnił swoją wartość w tej dzikiej podróży, pomagając geodetom i ucząc się ich fachu. Geodezja oferowała George’owi przyzwoite zarobki, możliwości podróżowania i czas z dala od surowej i wymagającej matki. Gdy miał siedemnaście lat, rozpoczął samodzielną działalność w branży geodezyjnej.

Jednakże w następnym roku rodzinę Waszyngtonów ponownie nawiedziła tragedia: Ukochany przyrodni brat i mentor George’a, Lawrence, zachorował na agresywną odmianę gruźlicy. George towarzyszył Lawrence’owi na wyspę Barbados w Indiach Zachodnich w rozpaczliwej nadziei, że tropikalny klimat pomoże jego bratu. Niestety, tak się nie stało i George powrócił samotnie do Wirginii, kończąc jedyną w swoim życiu podróż poza Amerykę.

Lawrence dowodził lokalną milicją w okolicy rodzinnego domu Waszyngtonów. Wkrótce po powrocie do Wirginii George, ledwie nastoletni, lobbował w rządzie kolonialnym o to samo stanowisko i otrzymał je. Młody człowiek nie posiadał żadnego przeszkolenia wojskowego i wkrótce okazało się to katastrofalne w skutkach.

Beznadzieja nad Ohio

Anglia i Francja, walczące o kontrolę nad kontynentem amerykańskim na północ od Meksyku, były skłócone o dolinę rzeki Ohio. Francuzi wkraczali do tego regionu z Kanady i zawierali sojusze z rdzennymi Amerykanami, a angielski rząd w Wirginii był zdeterminowany, by powstrzymać te inwazje. Pełniąc funkcję brytyjskiego wysłannika wojskowego, Waszyngton poprowadził grupę ochotników w odległy rejon, zebrał informacje na temat liczebności oddziałów wroga i przekazał wiadomość nakazującą Francuzom opuszczenie regionu. Francuzi odmówili, a kiedy Waszyngton wrócił do domu, zaproponował budowę fortu na rzece Ohio, aby powstrzymać dalszą ekspansję Francuzów w tym rejonie. Wiosną 1754 r. zebrał słabo wyszkolony i wyposażony oddział 150 ludzi i wyruszył, by wzmocnić oddziały budujące tę zaporę, którą nazwał Fort Necessity. Po drodze natknął się na małe oddziały francuskie i natychmiast je zaatakował, zabijając dziesięciu Francuzów – nieznany młody milicjant z Wirginii oddał pierwsze strzały w wojnie francusko-indiańskiej.

Ponieważ jednym z zabitych był francuski wysłannik dostarczający wiadomość Brytyjczykom, Waszyngton wziął udział w zabiciu ambasadora, co było poważnym naruszeniem międzynarodowego protokołu. Reperkusje tej pochopnej decyzji sięgnęły aż do Pałacu Westminsterskiego i Wersalu. Rdzenni Amerykanie w tym regionie, wyczuwając brytyjsko-amerykańską nieudolność, stanęli po stronie Francuzów. Połączone siły rdzennych Amerykanów i Francuzów zaatakowały mały, źle położony Fort Necessity i obezwładniły Waszyngtona i jego ludzi. Washington i jego ludzie zostali zmuszeni do opuszczenia terenu po podpisaniu dokumentu kapitulacji. Dokument ten był w języku francuskim, a Waszyngton, który nie znał francuskiego, rzekomo przyznał się w nim do złamania protokołu wojskowego, co dało Francuzom wielkie zwycięstwo propagandowe, gdy tekst dokumentu został opublikowany w Europie. Niedługo potem Waszyngton został pominięty przy awansie i zrezygnował z armii, rozgoryczony, że Brytyjczycy nie obronili jego honoru.

Anglia zdecydowała, że najlepszym sposobem na wyparcie Francuzów z doliny rzeki Ohio będzie wysłanie regularnych oddziałów Armii Królewskiej. Ich dowódca, generał Edward Braddock, potrzebował pomocnika z doświadczeniem w tym konflikcie i zaoferował to stanowisko Waszyngtonowi. Waszyngton, chcąc odzyskać względy armii angielskiej, zgodził się. W lipcu 1755 roku brytyjskie siły zbliżyły się do francuskiej twierdzy w Fort Duquesne. Waszyngton ostrzegał Braddocka, że wojska francuskie i indiańskie walczą zupełnie inaczej niż sformalizowane armie europejskie, ale został zignorowany. Kilka dni później Brytyjczycy zostali zaatakowani przez duże siły rdzennych Amerykanów i całkowicie rozgromieni. Washington walczył dzielnie, mimo że dwa konie odstrzelono mu spod nóg. Braddock został zabity, jego przerażone brytyjskie oddziały uciekły do lasu, a jego młody adiutant ledwo uszedł z życiem.

Dowództwo milicji, małżeństwo i życie dżentelmena farmera

Londyn obwiniał kolonistów za fiasko. Koloniści, nie chcąc być kozłem ofiarnym Anglii, zareagowali wywyższając Waszyngtona do rangi bohatera. Aby wyrazić swoją aprobatę dla jego przywództwa i umiejętności, koloniści powierzyli mu dowództwo nad wszystkimi siłami Wirginii i powierzyli mu głównie obronę zachodniej granicy kolonii przed atakami rdzennych Amerykanów. Waszyngton miał zaledwie dwadzieścia dwa lata. Ten nagły zwrot wydarzeń zapewnił mu doskonałe warunki do zdobycia najwyższego dowództwa, które miało nadejść dwie dekady później: Waszyngton nauczył się, jak zebrać siły, wyszkolić je, poprowadzić do walki i uchronić przed dezercją. Młodemu dowódcy zawsze brakowało jednak rekrutów i pieniędzy, a apele do angielskich władz wojskowych na niewiele się zdały. Waszyngton był coraz bardziej poirytowany ich protekcjonalnością i odrzucaniem jego prób zdobycia przydziału do regularnej armii.

Po dowodzeniu regimentem, który w końcu zdobył Fort Duquesne w 1758 roku, zrezygnował z wojska i wrócił do domu, na farmę Mount Vernon, którą odziedziczył po Lawrence’ie. Rok później Washington ożenił się z młodą, bogatą wdową Marthą Custis. Zdobył miejsce w niższej legislaturze Wirginii i rozpoczął życie plantatora w Wirginii. Jego wczesne lata małżeństwa były szczęśliwe. Washington ciężko pracował i nauczył się wszystkiego o rolnictwie, ale jego nowe zajęcie dało mu kolejny powód do niechęci do ojczyzny. Odkrył, że był zdany na łaskę systemu handlowego, który faworyzował brytyjskich kupców kupujących tytoń, jego główną uprawę. W rezultacie, po kilku latach miał znaczny dług.

Do 1766 roku porzucił uprawę tytoniu i zdywersyfikował Mount Vernon w kierunku upraw, które można było łatwiej sprzedać w Ameryce. Zajmował się również lekkim przemysłem, takim jak tkactwo i rybołówstwo. Wszystkie te przedsięwzięcia miały na celu uczynienie jego plantacji bardziej samowystarczalną, a tym samym zminimalizowanie jego biznesowych powiązań z Anglią. W Mount Vernon pracowało kilkuset niewolników. Gdy Waszyngton zaczął uprawiać rośliny mniej pracochłonne niż tytoń, miał więcej pomocy niż potrzebował. Mimo że mógł osiągać większe zyski, minimalizując wydatki na pracę, prawie nigdy nie sprzedawał ani nie przenosił niewolników do innych posiadłości, chyba że niewolnik sam chciał odejść. Zbliżając się do wieku średniego, Waszyngton wyrażał coraz większe wątpliwości co do praktyki niewolnictwa.

Ziarna rewolucji

W połowie lat siedemdziesiątych XVII w. niechęć kolonii do brytyjskich rządów była już powszechna. Aby zasilić swoją kasę, która została wydrenowana w związku z wojną z Francuzami, Londyn nałożył podatki na kolonie. Ponadto, aby wymusić przestrzeganie przepisów, Anglia ustanowiła prawa karne przeciwko kolonistom. Amerykanie, którzy nie mieli wpływu na decyzje brytyjskiego parlamentu, wyrażali swoją pogardę dla tych taryf, które nagle podniosły ceny artykułów pierwszej potrzeby, takich jak herbata. W miarę jak kontrowersje stawały się coraz gorętsze, do kolonii napływało coraz więcej brytyjskich wojsk, co tylko potęgowało problem.

Ogólnie rzecz biorąc, południowe kolonie były mniej otwarcie nastawione do Anglii we wczesnej fazie ruchu niepodległościowego. Podobnie jak większość Wirginijczyków, pan na Mount Vernon powoli przekonywał się do rewolucyjnego zapału, mając nadzieję, że Brytyjczycy zakończą swój ucisk. Jednak seria angielskich prowokacji – zamknięcie portu w Bostonie, nowe podatki, śmierć pięciu kolonistów w starciu z wojskami królewskimi, zniesienie statutu stanu Massachusetts – sprawiły, że na początku lat siedemdziesiątych XIX wieku Waszyngton stał się zdecydowanym zwolennikiem amerykańskiej niepodległości. Był jednym z pierwszych czołowych obywateli Wirginii, którzy otwarcie poparli opór wobec angielskiej tyranii.

W 1774 r. ustawodawca Wirginii wybrał go na jednego z siedmiu delegatów do Pierwszego Kongresu Kontynentalnego, zgromadzenia poświęconego oporowi wobec brytyjskiego panowania – co ciekawe, trzydziestojednoletni Wirgińczyk Thomas Jefferson odpadł z wyścigu. Washington przyłączył się do większości zgromadzenia, głosując za nowymi represjami gospodarczymi wobec Anglii. W kwietniu 1775 roku z północy nadeszły elektryzujące wieści. Miejscowa milicja z miast wokół Bostonu pokonała brytyjskie oddziały pod Lexington i Concord. Gdy miesiąc później Waszyngton udał się na obrady Drugiego Kongresu Kontynentalnego, mówiło się, że może zostać mianowany dowódcą wszystkich sił kolonialnych. Waszyngton, którego pewność siebie osłabiły niepowodzenia w walkach z Francuzami i rdzennymi Amerykanami, opierał się tej nominacji.

Ale był on naturalnym wyborem z kilku powodów: wciąż uważano go za bohatera wojny francusko-indyjskiej; w wieku czterdziestu trzech lat był wystarczająco stary, by dowodzić, ale też wystarczająco młody, by wytrzymać rygory pola bitwy; ponadto północnicy mieli nadzieję, że generał z Wirginii pomoże wciągnąć do konfliktu niechętne Południe. Przede wszystkim jednak przywództwo i charyzma wysokiego, cichego, dostojnego Wirgińczyka były niezrównane. Waszyngton nie wziął udziału w sesji kongresu, na której głosowano nad dowództwem armii. Był ostatnim z jej członków, który dowiedział się, że został wybrany – jednogłośnie. Odmówił przyjęcia pensji i powiedział Kongresowi: „Błagam, aby pamiętano, że w tym dniu oświadczam z największą szczerością, że nie uważam się za godnego dowództwa, którym jestem zaszczycony.”

Przyjmując dowództwo nad siłami kolonialnymi, Jerzy Waszyngton przekroczył śmiertelnie poważną granicę. W oczach Anglików stał się przywódcą zbrojnego powstania przeciwko królowi Jerzemu III. Był zdrajcą, a jeśli rebelia się nie powiedzie, wkrótce znajdzie sznur na swojej szyi.

Dowództwo nad Armią Kontynentalną

Każdy ekspert wojskowy dawał Kontynentalczykom niewielkie szanse. W końcu armia króla Jerzego była najlepiej wyszkoloną i najlepiej wyposażoną siłą bojową w zachodnim świecie. Niedościgniona Królewska Marynarka Wojenna mogła dostarczyć armię do każdego brzegu i zdusić wrogie narody za pomocą blokady. Siły Anglii były dowodzone przez karierowiczów, którzy byli weteranami wojen na całym świecie. W ostrym kontraście, siły kolonialne, które patrzyły na nich z góry, były mniej armią niż wielkim gangiem. Żołnierze przychodzili i odchodzili niemal dowolnie. Dowodzący nimi oficerowie mieli niewielkie doświadczenie dowódcze, a tym bardziej bojowe. Co więcej, w koloniach poparcie dla rebelii było dalekie od stanowczości.

Pierwszym obowiązkiem Washingtona było przekształcenie tego niesfornego tłumu w prawdziwą armię poprzez wprowadzenie przepisów dyscyplinarnych. Aby ułatwić sobie zadanie, zaapelował do Kongresu Kontynentalnego o zapewnienie wystarczającej ilości pieniędzy na opłacenie dłuższych poborów dla swoich żołnierzy. Jednak gdy w 1776 roku nastał Nowy Rok, większość jego armii rozeszła się do domów, ponieważ ich zaciąg dobiegł końca. Washington po raz pierwszy dowodził siłami amerykańskimi rozstawionymi wokół Bostonu. Używając armat zdobytych przez Henry’ego Knoxa z fortu Ticonderoga i bohatersko przetransportowanych mile do Bostonu, Waszyngton ufortyfikował wysoki punkt z widokiem na miasto. Zniechęceni nagłą przewagą taktyczną kolonistów, Brytyjczycy wycofali się z Bostonu drogą morską. Waszyngton nie miał jednak złudzeń, że jego wróg jest skończony. Pytanie brzmiało, gdzie uderzy następnym razem.

Do wiosny stało się jasne, że Brytyjczycy planują zająć Nowy Jork. Oferował on kilka korzyści, w tym duży port, wartość propagandową posiadania jednego z największych miast rebeliantów oraz drogę, którą można było dostarczyć wojska do wnętrza Ameryki przez rzekę Hudson. Waszyngton podjął działania, by ich powstrzymać. W lipcu – kilka dni po podpisaniu Deklaracji Niepodległości – Brytyjczycy wylądowali ogromnymi siłami na Staten Island. Do sierpnia 30 000 żołnierzy ruszyło na siły Waszyngtona.

Pod koniec miesiąca, podczas pierwszego starcia, większość armii kontynentalnej poddała się lub odwróciła i uciekła w popłochu. 15 września Brytyjczycy wylądowali na Manhattanie, a oddziały Waszyngtona ponownie uciekły. Rozwścieczony krzyknął do nich: „Czy to są ludzie, z którymi mam bronić Ameryki?”. Dzień później jego żołnierze nie poddali się i wygrali niewielkie starcie na Harlem Heights. Jednak do listopada Brytyjczycy zdobyli dwa forty, które, jak mieli nadzieję kontynentaliści, miały zabezpieczyć rzekę Hudson. Waszyngton został zmuszony do wycofania się do New Jersey, a następnie do Pensylwanii.

Brytyjczycy uznali to za koniec konfliktu i okopali się na zimę, nie przejmując się pościgiem za Amerykanami. Waszyngton zdał sobie sprawę, że próbując walczyć z Brytyjczykami na otwartym polu i w linii ognia, wykorzystuje ich mocne strony. Zwrócił się do taktyki, której rdzenni Amerykanie używali z wielkim skutkiem podczas wojny francusko-indyjskiej. W Boże Narodzenie poprowadził swoją armię przez szalejącą śnieżycę, przeprawił się przez rzekę Delaware do New Jersey i zaskoczył siły wroga pod Trenton. Kilka dni później zajął brytyjski garnizon w pobliskim Princeton. Działania te były w mniejszym stopniu bitwami na wielką skalę niż partyzanckimi rajdami. Niemniej jednak te drobne zwycięstwa dodały jego armii pewności siebie, poprawiły nastroje Amerykanów i powiedziały Brytyjczykom, że czeka ich długa i gorzka walka.

Odwrócenie trendu: 1777

Trzeci rok Rewolucji był jej punktem zwrotnym. Inne siły kontynentalne, dowodzone przez generała dywizji Horatio Gatesa, odniosły pierwsze znaczące amerykańskie zwycięstwo pod Saratogą w stanie Nowy Jork. Zwycięstwo to przekonało Francuzów, że Amerykanie mogą wygrać rewolucję. Zaczęli oni rozważać zawarcie sojuszu z kolonialnymi rebeliantami – po części po to, by odegrać się na starym wrogu, Anglii, a po części, by mieć udział w nagrodach z najazdów na brytyjskie statki. W tym samym czasie Anglicy rozpoczęli niefortunną strategię militarną, która obejmowała inwazję na południowe kolonie, co zmusiło ich do prowadzenia wojny partyzanckiej.

Dla Waszyngtona rok 1777 był jednak bardzo trudny. Przegrał dwie duże bitwy z Brytyjczykami i nie udało mu się powstrzymać ich przed zajęciem Filadelfii, siedziby nowego rządu, który musiał się ukryć. W odpowiedzi na tę porażkę niektórzy w Kongresie i w armii podjęli próbę obalenia Waszyngtona ze stanowiska dowódcy. Zimą 1777-1778 r. armia Waszyngtona obozowała w lodowatych, nędznych chatach w Valley Forge. Jeden z wojskowych lekarzy tak podsumował te warunki w swoim dzienniku: „Kiepskie jedzenie-twarde zakwaterowanie-zimna pogoda-męczenie-paskudne ubranie-paskudna kuchenka-wymioty przez połowę czasu-podpalone od zmysłów-diabeł w tym tkwi-nie mogę tego znieść.”

Valley Forge do Yorktown

Wiosną sprawy zaczęły się poprawiać, gdy armia ciężko ćwiczyła i wymaszerowała z Valley Forge jako bardziej zdyscyplinowana siła bojowa. W maju 1778 roku Francuzi zgodzili się na sojusz z Amerykanami, wysyłając wojsko, amunicję i pieniądze. Do połowy 1779 roku 6 000 francuskich żołnierzy walczyło u boku Amerykanów.

George Washington nie był wielkim generałem, ale genialnym rewolucjonistą. Mimo że przegrał większość bitew z Brytyjczykami, rok po roku utrzymywał w ryzach swoją zbuntowaną, głodną armię. Było to jego najważniejsze osiągnięcie jako dowódcy sił amerykańskich. Jeden z francuskich oficerów napisał: „Nie mogę zbyt mocno podkreślać, jak bardzo zaskoczyła mnie armia amerykańska. To naprawdę niewiarygodne, że oddziały prawie nagie, słabo opłacane, złożone ze starców, dzieci i Murzynów, powinny zachowywać się tak dobrze w marszu i pod ostrzałem.” Wiedząc, że jedno wielkie zwycięstwo jego armii podkopałoby poparcie w Anglii dla ich niekończącej się wojny zagranicznej, Waszyngton cierpliwie czekał rok po roku na odpowiednie okoliczności. Brytyjczycy niestrudzenie wyzywali wojska kontynentalne do walki w linii na otwartej przestrzeni. Waszyngton jednak trzymał się swojej własnej taktyki „uderz i uciekaj”, zmuszając sfrustrowanych Brytyjczyków do gry według swoich zasad. Przez większość czasu trzymał ich główną armię w Nowym Jorku, bojąc się z nim walczyć.

W 1778 r. Brytyjczycy zmienili strategię i zaatakowali Południe. Nowy plan zakładał zabezpieczenie południowych kolonii, a następnie przemarsz dużej armii na północ, co miało zmusić rebeliantów do opuszczenia górnej części Ameryki. To był błąd. Po zdobyciu Savannah w Georgii w 1778 roku i Charlestonu w Karolinie Południowej w 1779 roku, Brytyjczycy zaczęli prowadzić wojnę partyzancką, stawiając czoła szemranym bandom biegłych snajperów. Amerykański żołnierz, walczący w swojej ojczyźnie i za nią, mógł działać na własną rękę, podczas gdy Czerwony Kożuch nie mógł. Oddziały kolonialne mogły poruszać się dwa razy szybciej niż ich ciężko uzbrojeni przeciwnicy, a każdy zabity lub schwytany angielski żołnierz oznaczał konieczność wysłania nowego z Anglii – podróż trwała kilka tygodni, co osłabiało obecność Brytyjczyków w innych częściach ich imperium. Do 1781 roku wojna była w Anglii bardzo niepopularna.

Tego lata Waszyngton otrzymał wiadomość, na którą czekał. Brytyjskie siły południowe, dowodzone przez lorda Cornwallisa, obozowały w pobliżu brzegów Zatoki Chesapeake w Wirginii. Waszyngton potajemnie wysłał swoją armię z Nowego Jorku na południe. Oszukał brytyjskich szpiegów, stosując podstępy kontrwywiadowcze, które ukryły przed nimi prawdziwy cel misji. Jak zwykle zabrakło pieniędzy i Waszyngton musiał przekonać wielu swoich ludzi, by zrezygnowali. W międzyczasie duża flota francuska opuściła Indie Zachodnie, płynąc w kierunku wybrzeża Wirginii. W drodze tam Waszyngton zatrzymał się na jeden dzień w swoim domu w Mount Vernon – po raz pierwszy od sześciu lat.

„Świat wywrócił się do góry nogami”

Yorktown było miastem portowym na półwyspie, wysuniętym w głąb Chesapeake. 1 września 1781 roku francuska flota utworzyła linię u wybrzeży Yorktown, odcinając Brytyjczykom możliwość ucieczki drogą morską. Trzy dni później pierwsze amerykańskie i francuskie siły lądowe znalazły się u nasady półwyspu, co było doskonale skoordynowaną kampanią zaprojektowaną przez Waszyngtona. 5 września francuskie okręty udaremniły angielską flotę próbującą ewakuować wojska Cornwallisa. Los Brytyjczyków był przesądzony. Wojska amerykańskie i francuskie przycisnęły wroga do morza i nękały go nieustannym gradem ognia armatniego. 19 października Cornwallis miał już dość. Oszołomione oddziały brytyjskie, wiele z nich we łzach, poddały się, gdy ich orkiestra grała „The World Turned Upside Down”. Wczesną wiosną następnego roku w Londynie Parlament wycofał swoje poparcie dla wojny w Ameryce. Brytyjczycy zaczęli opuszczać kolonie, ale nie bez przeszmuglowania sporej liczby amerykańskich niewolników.

Wytwarzanie narodu

Trzynaście kolonii walczyło w czasie Rewolucji tak, jakby były trzynastoma różnymi narodami. Po zakończeniu wojny pojawiło się wiele kontrowersji na temat tego, czy kolonie połączą się w jedno państwo, czy w kilka i jak będą rządzone.

Pod koniec wojny doszło do poważnych manewrów w walce o osobistą władzę, a sprawy przybrały zły obrót wiosną 1783 roku. Do Waszyngtona zgłosili się wyżsi oficerowie armii, którzy zaproponowali, by uczynić go królem. Wielu ludzi – prawie każdy – chętnie skorzystałoby z takiej władzy, ale Waszyngton nie był jednym z nich. Spędził ostatnią dekadę na pozbywaniu się monarchii z Ameryki i był zasmucony i przerażony perspektywą obarczenia kraju monarchią. Oficerowie zwołali spotkanie, aby posunąć naprzód swoje ambicje, ale Waszyngton uprzedził ich własnym spotkaniem.

Wielu ludzi uczestniczących w spotkaniu Waszyngtona popierało pomysł zainstalowania jakiejś formy dyktatury wojskowej. Gdyby chcieli, Ameryka rozpadłaby się na rządy feudalnych watażków, gotowych do anarchii lub przejęcia przez obcych. Waszyngton i jego oficerowie wymienili zimne spojrzenia. Następnie generał zaczął czytać list popierający jego punkt widzenia, ale przerwał i założył okulary – coś, co niewielu z nich widziało, jak nosił. Waszyngton powiedział cicho: „Panowie, posiwiałem w waszej służbie, a teraz tracę wzrok”. W ciągu kilku sekund prawie wszyscy ocierali łzy. Tak zwany bunt w Newburghu zakończył się jeszcze zanim się rozpoczął, dzięki spotkaniu Waszyngtona.

19 kwietnia 1783 roku Waszyngton ogłosił swojej armii, że Anglia zgodziła się na zaprzestanie działań wojennych ze Stanami Zjednoczonymi. Od czasu, gdy milicja Massachusetts wymieniła się ogniem muszkietów z czerwonoarmistami pod Lexington Green, minęło osiem lat. Pod koniec roku ostatnie angielskie oddziały wyruszyły z Nowego Jorku, a Waszyngton wrócił do domu w Mount Vernon w Wigilię Bożego Narodzenia. Jego życie publiczne dobiegło końca. Waszyngton spędził większość następnych trzech lat, próbując odbudować majątek, który podupadł w latach walki z Brytyjczykami.

W latach następujących bezpośrednio po wojnie Ameryka była rządzona zgodnie z Artykułami Konfederacji, co doprowadziło do powstania słabego i niestabilnego rządu. Złe warunki ekonomiczne doprowadziły do konfliktu między zadłużonymi farmerami a tymi, którzy pożyczali im pieniądze, zwłaszcza w Massachusetts, Rhode Island i Connecticut. W 1786 r. rząd Massachusetts stłumił powstanie rozzłoszczonych farmerów pod wodzą byłego oficera wojny rewolucyjnej Daniela Shaya. Rebelia Shaya pomogła przekonać delegatów pięciu stanów zgromadzonych w Annapolis, w stanie Maryland, do omówienia sposobów promowania handlu międzystanowego i zwołania krajowej konwencji w celu wzmocnienia amerykańskiego rządu.

Spotkanie wszystkich stanów, znane obecnie jako Konwencja Konstytucyjna, odbyło się w Filadelfii w maju 1787 roku. Ponieważ obrady konwencji były tajne, opinia publiczna obawiała się o losy swojego młodego kraju. Dla delegatów konwencji było oczywiste, że potrzebne jest przywództwo, które uspokoi wątpliwości opinii publicznej i uwiarygodni obrady. Pomimo niechęci, Waszyngton został jednogłośnie wybrany na przewodniczącego zgromadzenia, które opracowało Konstytucję, podstawę amerykańskiego rządu. Jeden z jej zapisów przewidywał powołanie czegoś, co nazywano prezydentem, i natychmiast delegaci zaczęli szeptać, że jest tylko jeden człowiek, którego można brać pod uwagę na to stanowisko. Waszyngton nie chciał tego urzędu, ale pracował przez ponad rok, aby zapewnić ratyfikację Konstytucji, co udało się w czerwcu 1788 roku.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *