Gioachino Rossini, kompozytor takich operowych arcydzieł jak „Cyrulik sewilski” i „Otello”, wierzył, że jego ostatnia opera – „Wilhelm Tell” – była jego ukoronowaniem. Niestety, ta czterogodzinna opera, wystawiona po raz pierwszy w Paryżu 3 sierpnia 1829 roku, nie okazała się hitem. Dziwnym zrządzeniem losu jej uwertura stała się jednym z najbardziej znanych dzieł na świecie.
Gdzie ja to już słyszałem?
„Uwertura Wilhelma Tella” ma zaledwie 12 minut długości. W ciągu tych 12 minut Rossini prezentuje coś, co Hector Berlioz określił jako „symfonię w czterech częściach”. Dwie z tych części są natychmiast rozpoznawalne, choć tylko jedna z nich jest popularnie identyfikowana jako część „Uwertury Wilhelma Tella”.
Utwór został zaprojektowany, aby przedstawić dzień z życia Szwajcarii w rewolcie. Preludium, nazwane „Świtem”, rozpoczyna się powolnym, solowym pasażem na wiolonczelę. W miarę jak utwór przyspiesza, przechodzi do drugiej części, „Burzy”, w której cała orkiestra jest już w pełni obecna.
Trzecia część, „The Call to the Dairy Cows”, rozpoczyna się od angielskich rogów i fletów, które nawołują się wzajemnie, niczym pasterze na polach. Choć melodia ta nie jest powszechnie kojarzona z uwerturą, jest znana na całym świecie jako symbol bukolicznego splendoru. Mógłbym powiedzieć, kiedy w tym wykonaniu uwertury rozpocznie się trzecia część, ale nie muszę. Poznacie ją od razu. Melodia ta została wykorzystana przez Walta Disneya już w 1937 roku w animowanej kreskówce „Stary młyn”. Została użyta w niezliczonych kreskówkach i filmach od tego czasu, aby wskazać stan błogiej niewinności.
Gdy „The Call to the Dairy Cows” jest wszystko lekka frywolność, uwertura w finale, „March of the Swiss Soldiers,” jest wszystko manic heroics na koniu. Nic dziwnego, że posłużył on za temat przewodni do filmu „Samotny strażnik”. W tym finale pełna orkiestra gra w galopującym tempie, które łatwo przywodzi na myśl konnych żołnierzy pędzących na ratunek. Choć obecnie uwertura jest nierozerwalnie związana z „Samotnym strażnikiem”, została wykorzystana w wielu innych dziełach kultury popularnej, by zwiększyć wrażenie chaosu lub pilności danej sceny.
Prawdę mówiąc, jedną z najbardziej niezwykłych cech obu tych fragmentów i ich nieprzemijającej popularności jest sposób, w jaki są one związane ze stanem umysłu lub atmosferą, nawet bardziej niż bycie znanym jako część większego dzieła. Użycie któregokolwiek z tych fragmentów natychmiast przenosi słuchaczy w zamierzony stan, niezależnie od tego, czy kiedykolwiek słyszeli o Wilhelmie Tellu lub jego uwerturze. Do tego stopnia, że każdy z nich został nazwany „muzyczną kliszą”.
To trochę ostre określenie.
Inni klasyczni kompozytorzy byli poruszeni pracą Rossiniego w tym miejscu. Franciszek Liszt w 1838 roku opracował fortepianową transkrypcję uwertury. Włączał ją regularnie do swoich koncertowych wykonań.
Dymitr Szostakowicz zacytował finał uwertury w pierwszej części swojej XV Symfonii, napisanej w 1971 roku. W tej ostatniej symfonii Szostakowicz cytował także innych kompozytorów. Choć teorii jest wiele, Szostakowicz powiedział: „Sam nie do końca wiem, dlaczego te cytaty się tam znalazły, ale nie mogłem, nie mogłem ich nie zamieścić”.
Jeśli chodzi o bardziej współczesne ujęcie, oto gwiazda country i legenda gitary Glen Campbell wykonujący uwerturę, wspierany przez pełną orkiestrę.
Rossini cytuje samego siebie
Rossini nie napisał uwertury do ostatniej chwili. Zbliżała się premiera opery, a on czegoś potrzebował. Przekopał się więc do swoich poprzednich dzieł. Znalazł tam operę, którą napisał 14 lat wcześniej, „Elżbieta, królowa Anglii”. Wykorzystał jej fragmenty w „Uwerturze Wilhelma Tella”. Wrócił do tego dzieła ponownie i przerobił pierwszą arię Elżbiety jako Una voce poco fa z „Cyrulika sewilskiego”.
Jeszcze zabawniejsze jest to, że Rossini wykorzystał jeszcze wcześniejsze utwory, by skomponować „Elżbietę, królową Anglii”.
OK, ale kim do diabła był Wilhelm Tell?
Muzyka napisana o Wilhelmie Tellu jest o wiele bardziej znana amerykańskiej publiczności niż człowiek Wilhelm Tell. Ludzie mogą wiedzieć, że strzelił strzałą przez jabłko do głowy swojego syna, ale niewiele więcej. Więc…
William Tell jest szwajcarskim bohaterem ludowym i bojownikiem o niepodległość Szwajcarii od Austrii. To, czy pan Tell rzeczywiście istniał, jest kwestią, o którą spierają się historycy. Jednak znaczenie Tella w szwajcarskim folklorze i tożsamości narodowej jest niekwestionowane. Można go znaleźć w dziełach sztuki i posągach, a miejsca w całej Szwajcarii mają z nim różne powiązania.
Jak głosi historia, Tell był rolnikiem z XIV wieku. Podczas pobytu w miasteczku Altdorf nad brzegiem jeziora Lucerna, Tell, wraz z innymi mieszkańcami, otrzymał rozkaz od Habsburskiego (austriackiego) komornika, aby zasalutować kapeluszowi komornika, który ten umieścił na szczycie laski. Odmawiając okazania posłuszeństwa kapeluszowi lub austriackim rządom w Szwajcarii, Tell został aresztowany. Jego karą było zestrzelenie jabłka z głowy syna.
Ale Tell uzbroił się w drugą strzałę, aby strzelić do komornika w ramach zemsty, na wypadek gdyby ten zranił jego syna pierwszą strzałą. Tell został więc ponownie aresztowany. Tym razem zakuto go w łańcuchy i zaprowadzono do łodzi na jeziorze. Nadeszła burza, a austriacka załoga rozkuła Tella, aby mógł sterować łodzią, gdyż tylko on się na niej znał. Legenda głosi, że skierował łódź na skały, wyskoczył z niej z krzyżem, a następnie wepchnął łódź z powrotem do wody, na której wciąż znajdowali się austriaccy jeńcy.
Prawda czy nie, to dobra historia warta upamiętnienia, zwłaszcza tak pamiętna jak jego własna uwertura.
Zdjęcie Gioachino Rossina. Photo credit: Etienne Carjat (harvardartmuseums.org)