Po raz pierwszy w historii angielskiego dominium w Indiach, jego władza została zachwiana od wewnątrz jego własnych posiadłości, i przez jego własnych poddanych. Jakiekolwiek ataki na nią były do tej pory dokonywane z zewnątrz, a jej kariera podboju była wynikiem, do którego one prowadziły. Teraz jednak nie zagraża jej żaden wróg zewnętrzny, a Anglicy w Indiach znaleźli się nagle i niespodziewanie zaangażowani w walkę wręcz z częścią swoich poddanych, nie tyle o panowanie, co o życie. Były znaki i ostrzeżenia, rzeczywiście, o nadchodzącej burzy; ale poczucie bezpieczeństwa w posiadaniu i pewność moralnej siły były tak silne, że znaki zostały zlekceważone, a ostrzeżenia zlekceważone.
Nikt w naszych czasach nie grał roli Kasandry z większą przezornością i gwałtownością niż zmarły Sir Charles Napier. Widział on kwartał, w którym zbierała się burza, i potwierdził, że była ona pod ręką. W 1850 roku, po krótkim okresie służby jako głównodowodzący siłami w Indiach, zrezygnował ze swego stanowiska, z powodu różnicy zdań między nim a rządem, a zaraz potem przygotował pamiętnik uzasadniający jego kurs, wraz z uwagami na temat ogólnego administrowania sprawami w tym kraju. Zostały one napisane z całą typową dla niego jasnością umysłu, energią wyrazu i intensywnością osobistych uczuć, – ale nie zostały opublikowane aż do jego śmierci, która miała miejsce w 1853 roku, kiedy to ukazały się pod redakcją jego brata, generała porucznika Sir W. F. P. Napiera, pod tytułem „Defekty, cywilne i wojskowe, rządu indyjskiego”. Jej zainteresowanie jest znacznie zwiększone, gdy czyta się ją w świetle ostatnich wydarzeń. Jest ona w dużej części zajęta opisem pokazu ducha buntu, który pojawił się w 1849 roku w około trzydziestu batalionach Sepoyów, w odniesieniu do obniżenia ich żołdu, oraz środków podjętych w celu sprawdzenia i poskromienia go. Na trzeciej stronie jest zdanie, które czytane teraz ma straszne znaczenie: „Bunt Sepoyów jest największym niebezpieczeństwem zagrażającym naszemu indyjskiemu imperium.” A kilka stron dalej pojawia się następujący uderzający fragment: „Najzdolniejszych i najbardziej doświadczonych cywilnych i wojskowych sług Kompanii Wschodnioindyjskiej uważają buntu jako jeden z największych, jeśli nie największym niebezpieczeństwem zagrażającym Indie, – niebezpieczeństwo również, że może przyjść niespodziewanie, a jeśli pierwsze objawy nie są ostrożnie traktowane, z mocą wstrząsnąć Leadenhall.”
Przewidywany bunt już nadszedł, jego pierwsze symptomy zostały potraktowane z całkowitym brakiem osądu, a jego moc wstrząsa całą strukturą angielskiego panowania w Indiach.
Jednego dnia pod koniec stycznia ubiegłego roku, robotnik zatrudniony w magazynie w Barrackpore, ważnej stacji około siedemnastu mil od Kalkuty, zatrzymał się, by poprosić Sepoja o trochę wody z jego naczynia do picia. Odmówiono mu, ponieważ był z niskiej kasty, a jego dotyk zbezcześciłby naczynie, na co ten odparł z szyderstwem: „Z jakiej kasty jesteś, że gryziesz świński tłuszcz i krowie sadło na swoich nabojach?”. Praktyka z nowym karabinem Enfield została właśnie wprowadzona, a naboje były smarowane do użytku, aby nie zanieczyszczać broni. Wśród Sepoyów rozeszła się pogłoska, że to był podstęp, – że to był tylko sposób na zanieczyszczenie ich i zniszczenie ich kasty, a także pierwszy krok w kierunku ogólnego i przymusowego nawrócenia żołnierzy na chrześcijaństwo. Bezpodstawność pomysłu, na którym opierał się ten alarm, nie stanowiła przeszkody w jego szybkim przyjęciu, ani też absurdalność projektu przypisywanego rządzącym nie była widoczna dla zaciemnionego i nieśmiałego intelektu Sepoyów. Konsekwencje utraty kasty są tak obawy, – i są w rzeczywistości tak próbny charakter, – że na tym punkcie wrażliwość Sepoy zawsze jest skrajna, a jego podejrzenia są łatwo wzbudzone. Ich przesądne i religijne zwyczaje „kolidują na wiele dziwnych sposobów z ich obowiązkami wojskowymi”. „Dzielni ludzie z 35-tej piechoty tubylczej”, mówi Sir Charles Napier, „stracili kastę, ponieważ wykonali swój obowiązek w Dżelalabadzie; to znaczy, walczyli jak żołnierze i jedli to, co można było mieć, aby podtrzymać ich siły do walki.” Ale są oni pod podwójną regułą, dyscypliny religijnej i wojskowej, – i jeśli te dwie wchodzą w konflikt, ta druga może ustąpić.
Niezadowolenie w Barrackpore wkrótce zamanifestowało się w sposób nie do pomylenia. W obrębie linii wybuchały pożary. Odkryto, że posłańcy zostali wysłani do pułków na innych stacjach, z zachętami do niesubordynacji. Oficer dowodzący w Barrackpore, generał Hearsay, zwrócił się do żołnierzy na paradzie, wyjaśnił im, że naboje nie zostały przygotowane z tak szkodliwych materiałów, jak przypuszczano, i przedstawił bezpodstawność ich podejrzeń. Przemówienie to zostało początkowo dobrze przyjęte, ale nie miało trwałego skutku. Zła atmosfera rozprzestrzeniła się na inne oddziały i inne stacje. Wydaje się, że rząd nie podjął żadnych środków ostrożności w obliczu zbliżających się kłopotów i zadowolił się wysłaniem depesz do bardziej odległych stacji, gdzie wprowadzano nowe ćwiczenia strzeleckie, nakazując, by rodzime oddziały „nie miały podawanej amunicji ćwiczebnej, a jedynie obserwowały strzelanie Europejczyków”. 26 lutego 19. pułk, stacjonujący wówczas w Berhampore, odmówił przyjęcia nabojów, które im podano, a od otwartej przemocy powstrzymała ich jedynie obecność przeważających sił angielskich. Po wielkiej zwłoce zdecydowano, że pułk ten powinien zostać rozwiązany. Władze nie były jeszcze nawet zaalarmowane; były zaniepokojone, ale nawet ich niepokój nie wydaje się być podzielany przez większość angielskich mieszkańców w Indiach. Dopiero 3 kwietnia wyrok wydany na 19 pułk został wykonany. Sprawa została przeciągnięta, a nieskuteczność i opieszałość panowały wszędzie.
Ale w międzyczasie niezadowolenie rozprzestrzeniał. Rozkaz ograniczenia używania nowych naboi do Europejczyków został odebrany przez rodzime pułki jako potwierdzenie ich podejrzeń w stosunku do nich. Bardziej odważni i źle nastawieni żołnierze pobudzili alarm i rozbudzili uprzedzenia swoich bardziej nieśmiałych i nierozsądnych towarzyszy. Wydaje się, że nie powstał żaden ogólny plan buntu, ale materiały niezadowolenia stopniowo się koncentrowały; łatwopalne duchy Sepoyów były gotowe do wybuchu w płomieniach. Silne i rozsądne środki, szybko wprowadzone w czyn, mogły nawet teraz uspokoić podniecenie i rozproszyć niebezpieczeństwo. Ale imbecyl głównodowodzący bawił się i uchylał od opieki w górach, a Lord Canning i jego doradcy w Kalkucie najwyraźniej woleli pozwolić żołnierzom przejąć inicjatywę na swój własny sposób. Generalnie w całych Północnych Indiach wspólna rutyna spraw toczyła się dalej na różnych stacjach, a złe samopoczucie i niesubordynacja wśród Sepoyów ledwie zakłócały ustalony spokój i monotonię anglo-indyjskiego życia. Ale burza narastała, – a następujące fragmenty z listu, dotychczas niepublikowanego, napisanego 30 maja przez oficera wielkiej sławy, a teraz w wysokim dowództwie przed Delhi, pokażą sposób jej zerwania.
„Dwa tygodnie temu żadna społeczność na świecie nie mogła żyć w większym bezpieczeństwie życia i własności niż nasza. Były tam chmury, które wskazywały myślącym umysłom na nadchodzącą burzę, i to w najbardziej niebezpiecznej dzielnicy; ale rzeczywisty wybuch był kwestią godziny, i spadł na nas jak wyrok z nieba, – nagły, nieodparty, straszny w swoich skutkach, i wciąż rozprzestrzeniający się z miejsca na miejsce. Śmiem twierdzić, że wśród indiańskich wiadomości z ostatnich miesięcy zauważyłeś, że tu i ówdzie w całym kraju miały miejsce bunty rodzimych regimentów. Były to jednak odosobnione przypadki, a rząd uważał, że zrobił wystarczająco dużo, aby powstrzymać ducha niezadowolenia poprzez rozwiązanie odnośnych korpusów. Niepowodzenie tego środka zaradczego było jednak całkowite i zamiast mieć teraz do czynienia z buntami oddzielnych pułków, stanęliśmy twarzą w twarz z ogólnym buntem armii Sepoy w Bengalu. Dla tych, którzy najgłębiej zastanawiali się nad niebezpieczeństwami imperium angielskiego w Indiach, to zawsze wydawało się potworne. Uważano, że był on strzeżony przez silne więzy najemniczego interesu, które wiązały armię z państwem, i prawdopodobnie istniała tylko jedna klasa uczuć, które byłyby wystarczająco silne, by zerwać te więzy, a mianowicie sympatie lub uprzedzenia religijne. Jawnym powodem ogólnego buntu była obraza uczuć kastowych, spowodowana wprowadzeniem do armii pewnych nabojów, o których mówiono, że zostały przygotowane z wieprzowego smalcu i krowiego tłuszczu. Mężczyźni muszą odgryzać końce tych nabojów; tak więc Mahometanie są kalani przez nieczyste zwierzę, a Hindusi przez kontakt z martwą krową. Oczywiście naboje nie są przygotowane jak stwierdzono, i stanowią one zwykły uchwyt do projektowania mężczyzn do pracy z. Są one, jak sądzę, równie niewinne smalcu i tłuszczu; ale że ogólny strach przed byciem schrystianizowanym został w jakiś sposób stworzony, jest bez wątpienia, choć jest jeszcze wiele tajemnic w procesie, przez który został zaszczepiony w umyśle Sepoy, a ja pytam, czy rząd ma jakiekolwiek dokładne informacje na ten temat.
„To było na 10 bieżącego miesiąca, że wybuch ducha buntu miał miejsce w naszym własnym sąsiedztwie, – w Meerut. Bezpośrednią przyczyną było ukaranie osiemdziesięciu pięciu żołnierzy 3d Lekkiej Kawalerii, którzy odmówili używania obrzydliwych nabojów i zostali skazani przez rodzimy sąd wojenny na dziesięć lat więzienia. W sobotę, 9-go, mężczyźni zostali zakuci w kajdany, w obecności swoich towarzyszy, i pomaszerowali do więzienia. W niedzielę 10-go, w czasie wieczornego nabożeństwa, wybuchł bunt. Trzy pułki opuściły swoje linie, rzuciły się na każdego Europejczyka, mężczyznę, kobietę lub dziecko, którego spotkały lub mogły znaleźć, wymordowały ich wszystkich, spaliły połowę domów na stacji, a po przepracowaniu takiej nocy pełnej nieszczęść i grozy, jaką diabły mogłyby się rozkoszować, pomaszerowały masowo do Delhi, gdzie stacjonowały trzy inne pułki dojrzałe do buntu. Po połączeniu się tych dwóch brygad, okropności z Meerut zostały powtórzone w cesarskim mieście, a każdy Europejczyk, którego można było znaleźć, został zmasakrowany z odrażającym barbarzyństwem. W rzeczywistości duch wojny był taki, jak w wojnie służalczej. Unicestwienie rasy panującej uważano za jedyną szansę na bezpieczeństwo lub bezkarność, więc nie oszczędzano nikogo z rasy panującej. Wielu jednak udało się uciec i po różnego rodzaju perypetiach i cierpieniach dotrzeć do stacji wojskowych, w których znajdowały się europejskie oddziały.
* *
„Od kryzysu buntu nasze lokalne niepokoje zmniejszyły się. Kraj dookoła jest w całkowitym chaosie. Bandy rabusiów mordują i plądrują bezbronnych ludzi. Rząd cywilny praktycznie przestał istnieć na tym terenie. Najbardziej odrażający brak zdecydowania i niezdolność do działania zostały zademonstrowane w niektórych najwyższych kręgach. Upłynie pełny miesiąc, zanim buntownicy zostaną powstrzymani przez jakikolwiek zorganizowany opór. Siły zbrojne maszerują lub przypuszcza się, że maszerują na Delhi; ale wybuch nastąpił 10 maja, a dziś jest pierwszy czerwca i Delhi nie widziało brytyjskich barw ani nie słyszało brytyjskich dział.
Więcej historii
* * *
„Co do imperium, będzie ono tym silniejsze po tej burzy. To nie pięć czy sześć tysięcy zbuntowanych najemników, czy dziesięć razy więcej, zmieni los Anglii w Indiach. Choć my, małe fragmenty wielkiej maszyny może spaść na naszych stanowiskach, jest, że witalność w narodzie angielskim, który będzie związany silniejszy wobec nieszczęść i budować uszkodzoną tkaninę na nowo.”
Tak daleko list, z którego mamy cytowane. – Dopiero 8 czerwca angielskie siły pojawiły się przed murami Delhi. Przez cztery tygodnie buntownicy pozostawali w niezakłóconym posiadaniu miasta, posiadaniu, które przyniosło im nieobliczalne korzyści, dodając do ich siły moralnej prestiż imienia, które zawsze było kojarzone z berłem indyjskiego imperium. Panowie Delhi są panami nie tylko miasta, ale głęboko zakorzenionej tradycji supremacji. Opóźnienie dało o sobie znać. Prawie każdy dzień w drugiej połowie maja był naznaczony nowym buntem w różnych stacjach wojskowych, szeroko od siebie oddalonych, w północno-zachodnich prowincjach i w Bengalu. Wieści o opanowaniu Delhi przez buntowników pobudziły śmiałe szaleństwo pułków, które zostały dotknięte przez niezadowolenie. Niektórzy zbuntowali się z powodu zwykłej paniki, inni z goryczy nienawiści. Niektórzy uciekli spokojnie ze sw± broni±, aby doł±czyć do sił, które teraz rozrosły się do armii w mieście Wielkiego Mogoła; inni powtórzyli okrucieństwa z Meerut i ustanowili oddzielny sztandar buntu, do którego zbiegli się wszyscy niezadowoleni i wszystkie najgorsze charaktery tego okręgu, aby zaspokoić sw± ż±dzę zemsty za rzeczywiste lub domniemane krzywdy, albo swoje gorsze namiętno¶ci do grabieży i bezsensownego okrucieństwa. Złośliwość subtelnej, ostrej, półcywilizowanej rasy, nie powstrzymywanej przez prawo ani przez uczucia moralne, wybuchała w najbardziej przerażających formach. Tchórzostwo opętane siłą nigdy nie zadawało straszliwszych cierpień swym ofiarom, a krwawe i barbarzyńskie kroniki historii Indii nie pokazują bardziej krwawej i barbarzyńskiej strony.
Przebieg życia angielskiego w tych stacjach, gdzie najgorsze okrucieństwa i najcięższe cierpienia zostały zadane nieszczęśliwym Europejczykom, był przez długi czas tak spokojny i niezakłócony, toczył się po większej części w tak przyjemnej i łatwej ciszy i z takim absolutnym bezpieczeństwem, że agonia nagłego alarmu i nieświadomej przemocy dodała swej goryczy do przytłaczającej grozy. To nie jest tak, jak w osadach przygranicznych, gdzie mieszkańcy wybierają swój los wiedząc, że są narażeni na najazdy dzikich wrogów, – ale to jest tak, jakby pewnej nocy w jednym z najspokojniejszych od dawna osiedlonych miasteczek, oddziały mężczyzn, z pewnym rodzajem cywilizacji, która czyni ich atak gorszym niż atak dzikusów, zostały wypuszczone na wolność, aby realizować swoją najgorszą wolę żądzy i okrucieństwa. Szczegóły są zbyt niedawne, zbyt straszne i jeszcze zbyt rozbite i nieregularne, by je tu przytaczać.
Ale przy pierwszym wystąpieniu buntowników z Delhi przeciwko siłom, które w końcu przybyły, Europejczycy uzyskali znaczną przewagę, po której nie nastąpił decydujący cios. Liczba oddziałów była zbyt mała, aby podjąć próbę szturmu przeciwko armii liczącej trzydzieści tysięcy ludzi, z których każdy był wyszkolonym żołnierzem. Siły angielskie nie były wyposażone w żadną wystarczającą baterię oblężniczą. Mogły jedynie obozować, wznosić okopy dla własnej obrony i czekać na ataki, które zwykle były odpierane z wielkimi stratami dla atakujących. Czerwiec jest najgorętszym miesiącem w roku w Delhi; średnia wysokość termometru wynosi 92 stopnie. Tam, w taką pogodę, siły muszą siedzieć nieruchomo, obserwować napływ posiłków i zaopatrzenia do miasta, które było zbyt małe, by je zająć, i słyszeć z dnia na dzień świeże wieści o klęsce i buncie z każdej strony, – wieści o złu, na którego powstrzymanie nie było prawie żadnej nadziei, dopóki ten centralny punkt buntu nie padł przed brytyjską bronią. Do tych wszystkich przyczyn przygnębienia doszła jeszcze niekompetencja i głupota indyjskiego rządu oraz zwlekanie rządu krajowego z wysłaniem koniecznych posiłków.
Delhi było często oblegane, ale rzadko kiedy oblężenie było takie, które na pierwszy rzut oka wydawało się bardziej rozpaczliwe niż to. Miasto jest silne w swojej sztucznej obronie, a Natura użycza swojej siły rodzimym żołnierzom w murach. Jeśli zdołali oni przetrwać lato, wrzesień mógł być dla nich równie wielkim generałem, jak słynne dwa, na których polegał car na Krymie. Mur z szarego kamienia, wzmocniony nowoczesną nauką angielskich inżynierów, i prawie siedem mil w obwodzie, otacza miasto z trzech stron, podczas gdy czwarta jest broniona przez szerokie odsunięcie Jumny, oraz przez część wysokiego, obwałowanego, czerwonego kamiennego muru pałacu, który prawie dorównuje murom miasta w sile, a sam jest dłuższy niż mila. Niewiele miast na Wschodzie prezentuje bardziej uderzający aspekt od zewnątrz. Ponad blankami murów wznoszą się smukłe minarety i lśniące kopuły meczetów, pawilony i wieże bram, balustradowe dachy wyższych i piękniejszych domów, jasne liście akacji i ciemne grzebienie wysokich palm daktylowych. Jest to nowe miasto, liczące zaledwie dwieście dwadzieścia sześć lat. Szach Jehan, jego założyciel, lubił przepych w budownictwie, był hojny w wydatkach i chętnie uczynił swoje miasto imperialnym w wyglądzie, jak i w nazwie. Wielki meczet, który tu zbudował, jest najszlachetniejszy i najpiękniejszy w całych Indiach. Jego pałac można by porównać z pałacem Aladyna; było to spełnienie marzeń orientalnego guślarza. Wszystko, co wschodni smak mógł wymyślić z piękna, co wschodnia wystawność mogła wymyślić z ozdób, lub co zmysłowość żądała z luksusu, było tu zebrane i wystawione. Ale dzień jego świetności nie był długi; a teraz, zamiast być domem dla dworu, który, jeśli był niegodziwy, to przynajmniej wspaniały, jest mieszkaniem zdemoralizowanych emerytów, którzy straciwszy rzeczywistość, zachowują dumę i wady władzy. Od lat jest on całkowicie oddany brudowi i rozkładowi. Jego piękne sale i komnaty, bogate w marmury i mozaiki, jego „Perła” muzułmanów, jego pyszne ogrody, jego cieniste letnie domy, jego fontanny, i wszystkie jego spacery i przyjemności-grounds są zaniedbane, nadużywane, i zajęte przez brudnych opiekunów zniewieściałego sądu.
Miasto stoi częściowo na piaszczystej granicy rzeki, częściowo na niskim zakresie skał. Z jego przedmieściami może zawierać około stu sześćdziesięciu tysięcy mieszkańców, z których nieco więcej niż połowa to Hindusi, a reszta nominalnie Mahometanie, w wierze. Wokół muru rozci±ga się szeroka, jałowa, nieregularna równina, pokryta mila po mili ruinami wcze¶niejszych Delhi i grobowcami wielkich lub bogatych ludzi z dynastii mahometańskiej. Nie ma żadnej innej takiej monumentalnej równiny jak ta na świecie. Jest ona tak pełna tradycji i historycznych wspomnień, jak ruin; i pod tym względem, jak i pod wieloma innymi, Delhi wykazuje uderzające podobieństwo do Rzymu, – ponieważ rzymska Campagna jest jedynym polem, które w natłoku wspomnień może być z nim porównane, a cesarskie miasto Indii zajmuje w umyśle Mahometanina to samo miejsce, które Rzym zajmuje w umyśle chrześcijanina.
Przed wydrukowaniem tych stron nie jest wykluczone, że wieści o upadku Delhi dotrą do nas. Wojska oblegających wyniosła w połowie sierpnia do około pięciu tysięcy pięciuset mężczyzn. Inne oddziały znajdujące się w ich pobliżu oraz posiłki w drodze, mogły do końca miesiąca zwiększyć ich siły do dziesięciu tysięcy. Według ostatnich doniesień, pociąg oblężniczy miał przybyć 3 września, a szturm mógł nastąpić wkrótce potem. Ale wrzesień jest niezdrowym miesiącem i mogą wystąpić opóźnienia. Delhi door ust, – „Delhi jest daleko”, – ulubione przysłowie indyjskie. Ale szanse przemawiają na korzyść tego, że jest teraz w rękach brytyjskich.1
Z jego upadkiem wojna zostanie praktycznie zakończona, – ponieważ rekonkwista naruszonych terytoriów będzie sprawą mało trudną, gdy zostanie podjęta z pomocą dwudziestu tysięcy angielskich żołnierzy, którzy przybędą do Indii przed końcem roku.
Zasiedlenie kraju, po tych długich niepokojach, nie może być oczekiwane od razu; rząd cywilny został zbyt mocno przerwany, aby wznowić natychmiast swoje zwykłe działanie. Ale ponieważ ta wielka rewolta miała w bardzo małym stopniu charakter powstania ludowego, a ogromna masa tubylców nie jest w ogóle niezadowolona z angielskich rządów, porządek zostanie przywrócony stosunkowo szybko, a bieg życia przed wieloma miesiącami powróci w znacznej mierze do swego przyzwyczajonego aspektu.
Walka klas wyszkolonych i ambitnych przeciwko angielskiej władzy posłuży jedynie do jej potwierdzenia. Rewolta pokonać, ostatni wielki niebezpieczeństwo zagrażające angielskie bezpieczeństwo w Indiach będzie zniknął. Anglia nauczy się wiele z prób, przez które musiała przejść, a że w ciągu kilku lat nastąpią istotne zmiany w konstytucji rządu indyjskiego, nie ulega wątpliwości. Należy jednak pamiętać, że przez ostatnie trzydzieści lat rządy angielskie w Indiach były, przy wszystkich swoich wadach, rządami oświeconymi i dobroczynnymi. Zbrodnie, o które było oskarżane, zbrodnie, których było winne, są niewielkie w porównaniu z dobrem, które wyrządziło. Co więcej, nie są one wynikiem wad wrodzonych systemu rządów, lecz charakteru wyjątkowych jednostek zatrudnionych do realizacji tego systemu, a także samego charakteru tubylczego. – Ale w te kwestie nie proponujemy teraz wchodzić.
Jeśli zakończenie tej rewolty nie będzie splamione odwetowymi okrucieństwami, jeśli angielscy żołnierze będą pamiętać o miłosierdziu, to cała historia tego czasu będzie dumnym dodatkiem do kronik Anglii. Bo chociaż pokaże ona nieudolność i głupotę jej rządów, to jednak pokaże jak zostały one naprawione przez energię i ducha jednostek; opowie o śmiałości i waleczności jej mężczyzn, o ich cierpliwej wytrwałości, o ich niezachwianej odwadze, – i opowie również, głosem pełnym łez, o smutkach, o dzielnych i czułych sercach, o niezachwianej wierze religijnej podtrzymującej ich do końca, o kobietach, które zginęły w rękach ich wrogów. Nazwiska Havelocka i Lawrence’a znajdą się na liście angielskich bohaterów, a historia garnizonu w Cawnpore będzie na zawsze zachowana wśród najsmutniejszych i najbardziej wzruszających wspomnień Anglii.