I wtedy pojawił się Curtiss P-40. Prosto z fabryki, myśliwiec ten wyglądał jakby miał groźną paszczę z powodu sporej czerpni wlotowej umieszczonej pod szpiczastym nosem. Dziś trudno pomyśleć o Tomahawku bez tych głodnych szczęk. Nawet trzylatek powie ci: „To jest Latający Tygrys”, a sprzeczność, jaka tkwi w tygrysie noszącym twarz rekina, zdaje się nikogo nie martwić. Ale nie wszystkie P-40 z II wojny światowej z twarzą rekina są Latającymi Tygrysami.
Do czasu, gdy amerykańscy piloci latali bojowo w II wojnie światowej, lotnicy Royal Air Force byli weteranami prawie dwuletniej wojny. Amerykanie przyjęli wiele brytyjskich teorii skutecznej walki w powietrzu i zabrali także inne rzeczy, w tym 100 myśliwców Tomahawk, które były przeznaczone dla Wielkiej Brytanii. To właśnie tymi samolotami latała AVG.
Archetypowa paszcza rekina, jaką znamy dzisiaj, po raz pierwszy pojawiła się na nosach Tomahawków Królewskich Sił Powietrznych nr 112 Squadronu, walczących w Afryce Północnej. „Eskadra Rekinów” otrzymała swoje myśliwce Curtiss w lipcu 1941 roku. Nosy eskadry przeszły wiele iteracji zanim brytyjscy lotnicy zdecydowali się na ostateczny projekt. Ostateczny rekin pojawił się podczas służby 112 Eskadry w Egipcie.
Tego samego roku, w innej części świata – w domu misjonarza baptystów w Toungoo, w Birmie – pilot samolotu Charles Bond znudził się rozmową po kolacji. Wziął do ręki egzemplarz „The Illustrated Weekly of India” z 2 listopada 1941 r. i zobaczył na okładce zdjęcie pary Tomahawków 112 Dywizjonu. Na zdjęciu południowoafrykański porucznik Neville „Bowks” Bowker stał na skrzydle brytyjskiego Tomahawka Mk. 1 o nazwie „Menace”. Ale to, co najbardziej uderzyło Bonda, to oczy i przerażające zęby myśliwca.
„Jejku!” napisał w swoim dzienniku, „Chcę, żeby mój P-40 tak wyglądał! Przedyskutowałem to z innymi i uznali, że to dobry pomysł”. Bond miał nadzieję oznaczyć tym wzorem wszystkie myśliwce z First Pursuit Squadron, jednak dowódca AVG Claire Chennault powiedziała: „Nie”. Zamiast tego chciał, aby każdy samolot w całej grupie nosił to oznaczenie. Następnego dnia Bond napisał w swoim dzienniku: „16 listopada 1941. Dość obolały dzisiaj. Przypuszczam, że to od pedałowania do miasta po farbę, by upiększyć samoloty.”
Wkrótce wielu pilotów i członków obsługi naziemnej zaczęło się angażować. Po kilku dniach układania kredą niemal dokładnego brytyjskiego wzoru, a następnie malowania zębów i oczu na każdym samolocie, załogi cofnęły się, by podziwiać swoją pracę. Pilot AVG i autor wspomnień R.T. Smith z pewnością mówił w imieniu wszystkich Latających Tygrysów, gdy stwierdził: „Wygląda to cholernie poważnie.”