Oczekujemy, że podczas operacji nie będziemy odczuwać bólu lub przynajmniej nie będziemy pamiętać zabiegu. Ale nie zawsze tak było.
Do czasu odkrycia znieczulenia ogólnego w połowie XIX wieku operacje chirurgiczne były wykonywane tylko w ostateczności i desperacko. Zabieg wykonywany w przytomności i bez uśmierzania bólu wiązał się z niewyobrażalnym strachem, niewypowiedzianą agonią i znacznym ryzykiem.
Nic dziwnego, że niewielu zdecydowało się napisać o swoim doświadczeniu, na wypadek, gdyby obudziło ono stłumione wspomnienia o koniecznej torturze.
Jednym z najbardziej znanych i żywych zapisów tego „terroru, który przekracza wszelkie opisy” była Fanny Burney, popularna angielska powieściopisarka, która rankiem 30 września 1811 roku poddała się ostatecznie mastektomii:
Gdy straszna stal zagłębiła się w piersi … nie potrzebowałam nakazów, by nie powstrzymywać moich krzyków. Zaczęłam krzyczeć, który trwał nieprzerwanie przez cały czas nacięcia … tak przejmująca była ta agonia … Wtedy poczułam, że Nóż uderza o kość piersi – skrobiąc ją.
Ale nie tylko pacjent cierpiał. Chirurdzy również musieli znosić znaczny niepokój i cierpienie.
John Abernethy, chirurg w londyńskim szpitalu St Bartholomew’s Hospital na przełomie XIX i XX wieku, opisał chodzenie na salę operacyjną jako „chodzenie na powieszenie” i był czasami znany z wylewania łez i wymiotowania po szczególnie makabrycznej operacji.
Odkrycie znieczulenia
To właśnie na tym tle odkryto znieczulenie ogólne.
Młody amerykański dentysta William Morton, zachęcony możliwościami biznesowymi, jakie stwarzał postęp techniczny w dziedzinie sztucznych zębów, zawzięcie poszukiwał niezawodnego sposobu na uśmierzenie bólu i zwiększenie zysków dentystów.
Jego wysiłki zostały wkrótce nagrodzone. Odkrył, że kiedy on lub małe zwierzęta wdychały eter siarkowy (obecnie znany jako eter etylowy lub po prostu eter), mdlały i traciły przytomność.
Kilka miesięcy po tym odkryciu, 16 października 1846 roku, Morton znieczulił młodego mężczyznę podczas publicznej demonstracji w Massachusetts General Hospital.
Główny chirurg szpitala usunął następnie guz po lewej stronie szczęki. Odbyło się to bez poruszania się czy narzekania pacjenta, ku wielkiemu zaskoczeniu chirurga i publiczności.
Tak rozpoczęła się historia znieczulenia ogólnego, które nie bez powodu jest obecnie powszechnie uważane za jedno z największych odkryć wszechczasów.
Znieczulenie stosowane rutynowo
Wiadomość o niezwykłych właściwościach eteru szybko dotarła przez Atlantyk do Wielkiej Brytanii, co ostatecznie przyczyniło się do odkrycia chloroformu, lotnego środka znieczulenia ogólnego.
Według jego odkrywcy, Jamesa Simpsona, nie miał on „niedogodności i zastrzeżeń” eteru – ostrego zapachu, podrażnienia gardła i nosa oraz kłopotliwej początkowej fazy pobudzenia fizycznego zamiast bardziej pożądanego stłumienia wszelkich zachowań.
Chloroform stał się następnie najczęściej stosowanym środkiem znieczulenia ogólnego w brytyjskiej praktyce anestezjologicznej chirurgicznej i dentystycznej, głównie dzięki ojcu założycielowi naukowej anestezji Johnowi Snowowi, ale nie był niezbędny w praktyce większości lekarzy.
Zmieniło się to po tym, jak Snow podał królowej Wiktorii chloroform podczas narodzin jej ósmego dziecka, księcia Leopolda. Rozgłos, jaki się z tym wiązał, sprawił, że znieczulenie stało się bardziej akceptowalne, a zapotrzebowanie na nie wzrosło, zarówno podczas porodu, jak i z innych powodów.
Do końca XIX wieku znieczulenie było powszechne, stając się prawdopodobnie pierwszym przykładem, w którym praktyka medyczna była wspierana przez pojawiające się osiągnięcia naukowe.
Znieczulenie jest bezpieczne
Dzisiaj eter siarkowy i chloroform zostały zastąpione znacznie bezpieczniejszymi i skuteczniejszymi środkami, takimi jak sewofluran i izofluran.
Eter był wysoce łatwopalny, więc nie mógł być stosowany z elektrokauteryzacją (która polega na przepuszczaniu prądu elektrycznego przez sondę w celu zahamowania przepływu krwi lub przecięcia tkanki) lub podczas elektronicznego monitorowania pacjentów. A chloroform był związany z niedopuszczalnie wysokim wskaźnikiem zgonów, głównie z powodu zatrzymania akcji serca (kiedy serce przestaje bić).
Praktyka znieczulenia ogólnego rozwinęła się obecnie do punktu, w którym należy do najbezpieczniejszych spośród wszystkich głównych rutynowych procedur medycznych. Na około 300 000 sprawnych i zdrowych osób poddawanych elektywnym zabiegom medycznym, jedna osoba umiera z powodu znieczulenia.
Mimo rosnącej skuteczności klinicznej, z jaką znieczulenie jest podawane od ponad 170 lat, oraz jego naukowych i technicznych podstaw, nadal mamy tylko mgliste pojęcie o tym, jak środki znieczulające wywołują stan nieświadomości.
Znieczulenie pozostaje tajemnicą
Znieczulenie ogólne wymaga, aby pacjenci byli unieruchomieni, wolni od bólu i nieprzytomni. Nieświadomość jest najtrudniejsza do zdefiniowania i zmierzenia.
Na przykład brak reakcji lub niepamięć jakiegoś zdarzenia (np. głosu anestezjologa lub momentu nacięcia chirurgicznego), choć przydatny klinicznie, nie wystarcza do zdecydowanego stwierdzenia, czy ktoś jest lub był nieprzytomny.
Potrzebujemy innego sposobu zdefiniowania świadomości i zrozumienia jej zakłócenia przez biologiczne działanie środków znieczulenia ogólnego.
Wcześniej w XX wieku sądziliśmy, że środki znieczulające działają poprzez rozpuszczanie się w tłustych częściach zewnętrznej części komórek mózgu (błony komórkowej) i zakłócanie sposobu ich działania.
Ale obecnie wiemy, że środki znieczulające bezpośrednio wpływają na zachowanie szerokiej gamy białek niezbędnych do podtrzymywania aktywności neuronów (komórek nerwowych) i ich skoordynowanego zachowania.
Z tego powodu jedynym sposobem, aby rozwinąć zintegrowane zrozumienie wpływu tych licznych i indywidualnie niewystarczających celów białek neuronalnych, jest opracowanie testowalnych, matematycznie sformułowanych teorii.
Teorie te muszą nie tylko opisywać, jak świadomość wyłania się z aktywności mózgu, ale także wyjaśniać, jak na tę aktywność mózgu wpływają liczne cele działania anestetyków.
Pomimo ogromnego postępu w nauce o anestezji, po prawie 200 latach wciąż czekamy na taką teorię.
Do tego czasu wciąż szukamy brakującego ogniwa między fizyczną substancją naszego mózgu a subiektywną treścią naszych umysłów.