Jednej nocy w marcu 2019 roku moja przyjaciółka Angela zamieściła na Instagramie filmik, na którym jeździ na wrotkach. Jest Australijką, więc wideo było słoneczne i jasne, rodzaj pogody, w którą trudno uwierzyć, że istnieje gdziekolwiek pod koniec długiej, ponurej bostońskiej zimy. Myślałam już o kupnie wrotek, a Angela wyglądała na spokojną, szczęśliwą, fajną. Zawsze ją podziwiałam; to ktoś, kto po prostu wydaje się szczęśliwy, że jest tutaj, żyje na świecie, i jest zawsze gotowy do przyjęcia radości i nowych doświadczeń. Chciałam być bardziej taka.
Wahałam się, bo znałam siebie i wiedziałam, że mam za sobą szlak porzuconych hobby, jak okruchy chleba słabej kontynuacji. Nienawidzę zaczynać czegoś nowego i ssać w tym; nie jestem wystarczająco pokorny, aby siedzieć w dyskomforcie bycia złym w rzeczach. Kiedyś nauczono mnie robić na drutach, ale coś mi nie pasowało i nie mogłam sobie poradzić z dodawaniem lub odejmowaniem oczek na końcu każdego rzędu, a zamiast nauczyć się, jak poprawić ten błąd, po prostu przestałam robić na drutach.
Gdy okazuje się, że nowa umiejętność wymaga cierpliwości do nauki, a nie tylko początkowego zapału, mam to już za sobą. A kiedy coś innego wpadnie mi w oko, obiecuję sobie, że spróbuję, że będę ćwiczyć i w końcu dojdę do miejsca, w którym będę mogła się tym przynajmniej cieszyć. Ale niezmiennie, zużywam około jednej czwartej mojej nowej włóczki lub mojego nowego papieru do origami lub moich nowych 10 funtów płatków wosku, a potem nigdy więcej ich nie dotykam.
Odkąd zaczęłam marzyć o jeździe na wrotkach, zanim zobaczyłam Angela sunącego spokojnie wzdłuż, Instagram serwował mi reklamy wrotek. Reklamy te trudno było odróżnić od radosnego, kolorowego feedu, który wyselekcjonowałam ze znajomych i estetycznych kont, co pewnie sprawiało, że byłam na nie jeszcze słabsza. Dziewczyny w wysokich skarpetach i tealowych łyżwach, w dżinsowych szortach i jaskraworóżowych kółkach, przemierzały mój feed… po deptakach i długich, pustych ulicach. Do czasu, gdy byłem gotowy do zakupu łyżew, miałem kilka marek w umyśle i ostatecznie poprosiłem Angelę o rekomendację. Wybrałem mniej kosztowne z dwóch, które zasugerowała.
Wrotki, które chciałem kupić kosztowały około 150 dolarów plus ochraniacze. To nie była śmieszna kwota pieniędzy dla mnie w tym czasie, ale nie byłem wypłacane dobrze w mojej pracy, a ja byłem bardzo ostrożny z nieistotnych zakupów. Byłaby to niepoważna kwota na kolejne porzucone hobby. Jeśli nie skończę używać łyżew, wiedziałem, że będą promieniować wstydem z każdego miejsca, w którym je wyrzucę, przypominając mi o pieniądzach, które mogły być przeznaczone na kilka miłych kolacji lub nowe letnie ubrania, zamiast na kolejną żenującą próbę bycia inną osobą. Siedziałam nad tym pomysłem przez kilka tygodni, podczas gdy zima w Bostonie powoli się kończyła.
Chciałam być w porządku z byciem do bani, bo wiedziałam, że bycie okropnym w czymś jest jedynym sposobem, by w końcu być w tym świetnym, ale wtedy czułam się szczególnie ciężko. Znalazłem się w napiętych, mniej niż idealnych sytuacjach zarówno w pracy, jak i w domu z jednym z moich współlokatorów. Każdego dnia przechodziłem od jednej niekomfortowej sytuacji do drugiej i często przebywałem w towarzystwie ludzi, którzy naprawdę nie mieli o mnie zbyt dobrego zdania. Miałam 20 lat i już czułam, że ciągle coś mi się nie udaje. Pomysł, aby wybrać bycie złym w jeszcze jednej rzeczy w moim wolnym czasie wydawał się chybiony, jakbym handlował ostatkami mojego poczucia własnej wartości bez prawdziwego powodu.
Kiedy zobaczyłem Angelę tak szybującą przez baseny jasnego słońca, wyglądającą tak spokojnie, poczułem się jak mój ostatni bodziec. Zamówiłem swoje łyżwy pod koniec marca i przyszły kilka tygodni później, w pudełku z fajną dziewczyną na łyżwach, promieniującą kolorowymi falami. Jeździłam na rolkach po mieszkaniu, kiedy nie było moich współlokatorów, ale musiałam poczekać z rozpoczęciem ćwiczeń, bo Boston nie spieszył się z przejściem z zimy na cieplejszą pogodę, z długim okresem zimnego deszczu. Pracowałem do 6, a słońce zachodziło około 7, więc nawet w rzadkie słoneczne dni, moje okno możliwości było wąskie. Sprawdzałam pogodę kilka razy dziennie, na próżno mając nadzieję, że szare wieczory się rozjaśnią.
Kiedy w końcu udało mi się poćwiczyć, na boisku do koszykówki przy placu zabaw Dougherty, od razu wiedziałam, że podjęłam dobrą decyzję. Jedną z wielu wspaniałych rzeczy w jeździe na wrotkach jest to, że dość łatwo jest złapać stopę pod siebie, aby ślizgać się w dużych, szybkich pętlach, więc nawet pierwszego dnia byłam w stanie poruszać moim ciałem w ten zupełnie nowy, błogi sposób. Łyżwiarstwo było jak taniec lub pływanie; rodzaj ruchu, który jest czystą celebracją.
O wiele trudniej jest nauczyć się skręcać, slalomować lub jeździć tyłem, i to były rzeczy, które musiałem ćwiczyć, w kółko, aż mój mózg, moje kostki i kolana w końcu się zgodziły. Naprawdę, pierwszą rzeczą, jakiej się uczysz, kiedy zaczynasz jeździć na rolkach, jest to, jak upadać. Uczysz się opuszczać tyłek nisko, kiedy czujesz się niepewnie, więc jeśli upadniesz, to z niskiego przysiadu, a nie z pełnego wzrostu. Jest nawet prawidłowy sposób wstawania po upadku i tego też trzeba się nauczyć. Oglądałam na YouTube filmy z kobietami o grubych udach, które mówiły mi, że upadek jest w porządku, że będę upadać często i że muszę się do tego przyzwyczaić. Powiedziały mi, żebym zawsze patrzyła tam, gdzie chcę iść. Istnieje kilka niesamowitych społeczności wrotkarskich i mam nadzieję, że pewnego dnia, po pandemii, będę mógł się od nich uczyć, ale na początku, te szefowe kobiety na YouTube były moimi cennymi mentorami.
Pogoda się poprawiła; słońce zachodziło później. Zamiast bać się powrotu do mieszkania po demoralizującym dniu w pracy, pędziłam do domu po łyżwy i ćwiczyłam tak długo, jak tylko mogłam. Kiedy szedłem na siłownię, spędzałem więcej czasu na ćwiczeniach moich czworogłowych, łydek i wewnętrznych części ud. Zaczęłam doceniać swoje ciało za to, do czego było zdolne, zamiast krytykować to, jak wyglądało. Zaczęłam zauważać nowe, gładkie chodniki w całym mieście. Stworzyłem playlistę piosenek do jazdy na łyżwach, piosenek, które sprawiają, że nie można się nie ruszać: Robyn, Charli XCX, Missy Elliot i Abba.
Najczęściej ćwiczyłem na tych boiskach do koszykówki przy Bunker Hill Street, gdzie autobusy kursują z North End do Sullivan Square. To ruchliwa trasa dla dojeżdżających i wyobrażam sobie, że ludzie przyzwyczaili się do widoku mnie upadającego na tyłek podczas codziennej jazdy autobusem do domu. Najwspanialsze było to, że mnie to nie obchodziło. Nie zastanawiałem się nad tym, jak głupio wyglądam, bo czułem się niesamowicie. Jeśli jeden z kortów był zajęty, nie wahałem się zająć pustego, jeżdżąc na łyżwach i upadając obok grup nastoletnich chłopców.
W przeciwieństwie do moich innych porzuconych hobby, każdy upadek lub porażka na łyżwach sprawiały, że byłem bardziej zdeterminowany, aby kontynuować. Upadek to osobiste uczucie, a kiedy upadałem na dłonie lub kolana, natychmiast wstawałem z determinacją „pierdol się!”. Lubiłem otarcia na łyżwach i kolanach, bo upadałem, upadałem i upadałem, i stawałem się lepszy. Musiałem ciągle spadać, żeby być coraz lepszym, i codziennie chodziłem na boiska do koszykówki podekscytowany jedzeniem gówna.
Wrotki przypomniały mi, że wszystko, co mogę zrobić, to ćwiczyć. Po godzinach spędzonych na próbach nauczenia się, jak się obracać, nagle opanowanie ruchu podnoszenia palców u nóg i przerzucania ciała w odpowiednim momencie było niesamowite, jakbym był zegarem i wszystkie moje koła zębate nagle się spotkały i poruszały dokładnie tak, jak powinny. To proste, cudowne, „Zrobiłem to!”. Zostałem wepchnięty do środka pod koniec dnia, ponieważ słońce zachodziło lub ponieważ moje quady były skurczone, a nie dlatego, że czułem się gotowy do rezygnacji.
Syndrom ambasadora nie jest możliwy na wrotkach: Możesz coś zrobić, albo nie możesz. A jeśli potrafisz, to nie masz sobie i swojemu ciału nic do zawdzięczenia. Nie jestem najlepszy w jeździe na rolkach – szczerze mówiąc, po ponad roku nadal nie jestem w tym nawet bardzo dobry – ale nadal lubię być w tym coraz lepszy. Mieszkam teraz w Kolorado, gdzie prawie nigdy nie muszę czekać na słońce, i znalazłam park z opuszczonymi boiskami do koszykówki, które wychodzą na Góry Skaliste. Chodnik jest tak gładki, że nawet nie czuję, jak moje koła o niego szumią. Upadłem w zeszłym tygodniu, dosłownie uderzyłem w cement, gdy wylądowałem, a teraz mam rząd zgrzytliwych siniaków na knykciach jak bokser. Pojechałem do domu godzinę później ze smugami zaschniętej krwi na grzbiecie dłoni, tak bardzo szczęśliwy.
Katie Cunningham jest pisarką i nianią, obecnie poddaną kwarantannie w Denver w stanie Kolorado.
Miliony zwracają się do Vox, aby zrozumieć, co dzieje się w wiadomościach. Nasza misja nigdy nie była tak istotna, jak w tej chwili: wzmocnić pozycję poprzez zrozumienie. Darowizny finansowe od naszych czytelników są krytyczną częścią wspierania naszej pracy wymagającej dużej ilości zasobów i pomagają nam utrzymać nasze dziennikarstwo za darmo dla wszystkich. Pomóż nam utrzymać naszą pracę wolną dla wszystkich, dokonując wkładu finansowego już od 3 dolarów.
Gość (być może) znalazł krewetki w swoich płatkach śniadaniowych. Potem zrobiło się ciemno.
Czy wózki z jedzeniem przetrwają pandemię?
Jak zakupy online stały się nieuniknione
Wyświetl wszystkie historie w The Goods