Stany Zjednoczone rzadko kiedy wstydzą się swoich popisowych obiektów. W końcu to kraj, który dał nam drapacz chmur, supersizing i tupecik Donalda Trumpa (podobno).
Jeden superlatyw jest jednak niemal nie do pomylenia: największy park narodowy w kraju. Spróbuj poprosić przyjaciela o jego nazwę. Wielki Kanion, mogą powiedzieć. Yellowstone, być może. Rzuć kilka wskazówek. Wspomnij, że jest tak duży, że połknąłby całą Szwajcarię i miałby miejsce na spore księstwo na deser. Dorzuć nawet fakt, że znajduje się na Alasce. The overwhelming chances are you will still see a blank face before you.
Perhaps it is not such a surprise. Park Narodowy Wrangell-St Elias miał mniej więcej jednego rocznego gościa na każde 200 akrów przy ostatnim liczeniu. Rozciągający się od wybrzeża do górzystego wnętrza stanu „Ostatnia granica”, jest odległy i trudno dostępny.
Zaintrygowany tą wielką niewiadomą, wyruszyłem z trzema innymi poszukiwaczami przygód, aby ją zbadać. Po kilku godzinach jazdy z Anchorage, dotarliśmy do zakurzonego lądowiska nad potężną rzeką Copper River, gdzie w sezonie pojawiły się pierwsze łososie.
- 20 najlepszych parków narodowych w Ameryce
Pierwszy superlatyw napotkaliśmy jeszcze przed przybyciem do parku: Kelly, nasz pokonany przez pogodę pilot buszu, był również najbardziej lakonicznym człowiekiem na świecie. Kiedy wystartowaliśmy, a piaszczyste ławice opadały poniżej, wskazał na złowieszcze skupisko szarości na południowym horyzoncie. „Nadciąga tajfun” – powiedział nam, pozostawiając na chwilę interkom z trzaskiem. Samolot się zachwiał. „Nie sądzę, żeby w nas uderzył, ale to tłumaczy cały ten wiatr”.
Wtedy Kelly naprawił Cessnę 206 na kursie na wschód, przewlekając przez pasmo górskie, które wydawało się nigdy nie kończyć. Jego komentarz zwrócił się do niezwykłego alpejskiego piękna parku, obejmującego dziewięć z 16 najwyższych szczytów w USA. Tam znajdował się najwyższy punkt pasma Wrangell, Mount Blackburn, oraz aktywny wulkan Mount Wrangell. „Czasami widzimy wydobywającą się parę – cieszymy się, że nie widzimy jej zbyt często, mieszkamy trochę za blisko,” powiedział Kelly.
To był naprawdę dziki kraj, dojrzały dla poszukiwaczy przygód, gdzie prawdopodobieństwo spotkania niedźwiedzia jest o wiele większe niż innego człowieka. Kelly wskazał na rzekę, którą przepłynęła tylko jedna nieustraszona dusza; na przerażający szczyt, który zdobył tylko jeden alpinista. Mogliśmy dostrzec żwirową ścieżkę wijącą się w buszu poniżej, zbyt grubo ciosaną dla większości firm wynajmujących samochody – stąd nasze skorzystanie z usług Wrangell Mountain Air.
Wkrótce szeroka dolina rozpostarła się przed nami i zapętliliśmy się nad lodowcem – park jest domem dla największego stężenia tych potężnych rzek lodowych w Ameryce Północnej – zanim zbliżyliśmy się do kolejnego długiego, suchego lądowiska. „Zwykle przyjeżdżam z drugiego końca, ale tu wieje wiatr” – wyjaśnił Kelly.
To była maleńka wioska McCarthy, nasza baza i fascynujące miejsce samo w sobie. Choć wydawało się to nieprawdopodobne na tym pustkowiu, było to niegdyś miasto rozkwitu, gdzie pieniądze płynęły łatwo, nawet w czasach kryzysu, gdy pobliskie kopalnie miedzi kwitły.
- Parki narodowe USA: 20 fascynujących faktów
Zostało założone jako szybko żyjąca i bardziej wolna alternatywa dla sztywno regulowanego miasta firmowego, a w czasach jego świetności przewinęło się przez nie wiele postaci: robotnicy, szantażyści, alpiniści i przemytnicy – choć niewielu większych niż 25-kilogramowa prostytutka Beef Trust, która podobno kiedyś handlowała tu swoim towarem. Kiedy w 1938 roku kopalnie upadły, miasto zamieniło się w miasto duchów. Dziesiątki lat później, kilka twardych dusz odważyło się powrócić na te tereny: odkrywcy, osadnicy, potem turyści i, owszem, pewna liczba dziwaków.
Zameldowaliśmy się w Ma Johnson’s Hotel, cudownie autentycznym domku w stylu Dzikiego Zachodu przy głównej ulicy, po czym ruszyliśmy, mamy nadzieję, że wytrwale, by po raz pierwszy zasmakować wielkiej przyrody.
Dwie godziny później, nieco mniej męsko, wiosłowałem energicznie i nie do końca spójnie na nadmuchiwanym dwuosobowym kajaku „kaczuszce” po lodowcowym jeziorze. Po tym jak mój współtowarzysz i ja stwierdziliśmy, że nasza jednostka jest praktycznie niezatapialna, zacumowaliśmy z resztą grupy na „wyspie” – w rzeczywistości górze lodowej – na środku jeziora. Wznieśliśmy toast za kilka minut bez wywrotki w czymś, co prawdopodobnie będzie moją jedyną w życiu przerwą na kawę na dużym kawałku lodu, wsłuchując się w trzaski i pluski rozrzedzającego się lodowca.
Powróciwszy do McCarthy, zbadaliśmy jeszcze trochę, pogłębiając nasze wrażenie opuszczonej placówki. Wiele starych drewnianych chat było opuszczonych, podwozia starych pickupów rdzewiały przy szerokich, zakurzonych ulicach.
Dzisiaj mieszkańców często przewyższają łosie, a zaledwie kilkadziesiąt krzepkich dusz mieszka tu przez cały rok, choć latem populacja wzrasta do kilkuset osób. Jednym z tych stałych bywalców był nasz gospodarz, Neil Darish, i nikt nie może mu zarzucić, że nie ma nic przeciwko Wrangell-St Elias. „Więcej superlatyw niż o jakimkolwiek innym parku narodowym”, powiedział nam.
Wyrafinowany mieszkaniec Wschodniego Wybrzeża – nieco niepasujący do alaskańskiego backcountry – Darish już wydawał się być właścicielem połowy firm w mieście, wielu skierowanych do turystów. Wykwintne bistro, bar, w którym piliśmy, i hotel, w którym się zatrzymaliśmy, wszystko należało do niego.
Miał też inny, bardziej kontrowersyjny sposób na zwrócenie uwagi na swój dom: kluczową rolę w Edge of Alaska, telewizyjnym reality show, który właśnie zakończył kręcenie drugiej serii („Ukryte głęboko w dziczy Alaski jest najtrudniejsze miasto w Ameryce: McCarthy”). Niektórzy mieszkańcy cieszyli się z zainteresowania, inni szydzili z tabloidowego podejścia. „To dość śmieszne,” powiedział nam jeden z nich.
Mówi się, że ludzka historia parku narodowego może być bardzo odległa. Człowiek o niskim pseudonimie „Tarantula” Jack Smith, ponosi dużą część odpowiedzialności. Jako poszukiwacz na początku XX wieku odkrył ogromne złoża miedzi, o których wieści trafiły na radar Guggenheimów i JP Morgana. Zainwestowali oni ogromne sumy, finansując jedną z najbardziej nieprawdopodobnych linii kolejowych na świecie, liczącą 196 mil trasę wiodącą przez szalejące rzeki, lodowce i kaniony.
Zobaczyliśmy dziedzictwo niezwykłej Copper- River Northwestern Railway.River Northwestern Railway, jak znany był ten projekt, podczas wycieczki z przewodnikiem po Kennecott, opuszczonym mieście górniczym, dla którego zbudowano linię kolejową. Jest to niezwykłe, sugestywne miejsce, usiane rozpadającymi się budynkami: starym sklepem firmowym, szkołą, domami noclegowymi, elektrownią, budynkami administracyjnymi i jednym z najnowocześniejszych szpitali tamtych czasów, w tym pierwszym na Alasce aparatem rentgenowskim.
Wszystkie powstały dzięki bogactwu miedzi i wszystkie zostały opuszczone po zamknięciu kopalni, a ich rozpad zatrzymał się tylko dzięki ekstremalnie zimnemu i suchemu klimatowi. Centralnym punktem jest walcownia miedzi, jeden z największych wolnostojących drewnianych budynków na świecie. Podążaliśmy za naszym przewodnikiem, Bryanem, aż na jej szczyt, gdzie robotnicy musieli pokonywać podniecającą podróż „tramwajem”, prymitywną kolejką linową zwożącą rudę ze wzgórz. Trzymali się kurczowo podczas odrętwiającej podróży powrotnej do kopalni. Firma wydała oświadczenie, że wszystko to odbywa się na własne ryzyko.
Ale osiągnęli wyniki. Ruda przepływająca przez 14 pięter młyna i zbiorniki ługowni naprzeciwko, przyniosła „syndykatowi Alaska” Guggenheimów i Morganów fortunę: 100 milionów dolarów zysku w ciągu nieco ponad trzech dekad. Dla porównania, w 1867 roku Rosja sprzedała całą Alaskę za 7,2 miliona dolarów.
Wędrując za Kennecott, zostawiliśmy te gigantyczne totemy poprzedniego wieku za sobą i ponownie dołączyliśmy do dzikiej przyrody. Świerki i bawełna wyłożone ścieżką, łubiny na obrzeżach, z lodowcem Kennicotta poniżej (nieostrożny urzędnik spowodował zmienną pisownię kopalni i lodowca). Minęliśmy zniszczony drewniany wychodek, na którego drzwiach widniało odręczne ostrzeżenie: „Uwaga: jeżozwierz może być w tej dziurze”, po czym zeszliśmy do kolejnej rzeki lodu, Root Glacier.
- Jak poradzić sobie z największymi parkami narodowymi Ameryki
Tutaj założyliśmy raki i weszliśmy na lód. Chrzęściliśmy nad falami, wirami i hipnotyzującymi zamarzniętymi wirami, bliskie spotkanie z fascynującą geologią lodowca: jego szczytami, jeziorami, morenami i rzekami częściowo ukształtowanymi przez jego odwieczny kurs kolizyjny z Kennicottem. W tej dramatycznej scenerii Bryan snuł kolejne opowieści o zuchwałych wyczynach. Wytypował Mount Blackburn spośród innych szczytów i opowiedział nam, że po raz pierwszy wspięła się na niego alpinistka Dora Keen w 1912 roku. Na swoją misję zdobycia szczytu zaciągnęła lokalnych poszukiwaczy, a tylko jeden z nich dotarł na szczyt razem z nią. Później wyszła za niego za mąż w McCarthy. „Była badassem,” powiedział Bryan z aprobatą. „Naprawdę fajna laska.”
Jak krajobrazy, opowieści z tych części mają tendencję do epickości, zdaliśmy sobie sprawę. Gdy nadszedł czas powrotu do bardziej przyziemnych realiów, takich jak utwardzone drogi i Wi-Fi, wróciliśmy do naszego samolotu na lądowisku McCarthy. Był spokojny dzień, gdy wystartowaliśmy, wznosząc się ponad lodowcem i świerkami i zostawiając potężny stary młyn miedziowy na jego nieprawdopodobnym grzęzawisku w dziczy.
Dotarcie tam
Icelandair (Icelandair.co.uk; 020 7874 1000) oferuje najszybszą trasę do Anchorage na Alasce (przez Reykjavik) z Gatwick, Heathrow, Manchesteru i Glasgow. Loty powrotne od £653.
Discover the World (01737 214291; discover-the-world.co.uk) oferuje 14-nocną wycieczkę „Alaska’s Natural Wonders”, która obejmuje Alaskę, Seward, Denali, McCarthy i rzekę Knick. Ceny od £2,430 za osobę przy dwóch osobach, bez lotów międzynarodowych.
Bridge & Wickers, część Ultimate Travel Company (020 3553 0379; theultimatetravelcompany.co.uk), oferuje 15-dniową wycieczkę „Alaska’s Mountain Peaks and Glaciers Itinerary”, która obejmuje Anchorage, Seward i Park Narodowy Denali. Ceny od £3,600 za osobę, przy założeniu, że podróżują dwie osoby, w tym przeloty.
Więcej informacji
Zobacz travelalaska.com.
Przewodnik Telegraph Travel znajduje się na stronie telegraph.co.uk/alaska.
Ściągnij darmową aplikację Telegraph Travel, aby uzyskać przegląd 57 parków narodowych Ameryki przygotowany przez naszych ekspertów. Zobacz telegraph.co.uk/travelapp.
Inne parki narodowe na Alasce
Pomimo posiadania prawie dwóch trzecich terenów parków narodowych w Stanach Zjednoczonych, Alaska stanowi jedynie ułamek odwiedzających. Oto zarys siedmiu innych parków narodowych w tym stanie (pomijając zagmatwany wachlarz parków historycznych i pomników, które również wchodzą w zakres kompetencji Służby Parków Narodowych).
Fiordy Kenai
Jeden z bardziej dostępnych parków Alaski, po prawej stronie, to funkcje jako przystanek w trasach rejsów wycieczkowych, dokowania w maleńkim miasteczku portowym Seward. Znany jest z dramatycznych fiordów i wielu lodowców. To właśnie ten park narodowy odwiedził zeszłej wiosny prezydent Obama. Paddle-boarding na Lodowcu Niedźwiedzim z Liquid Adventures (001 907 224 9225; liquid-adventures.com) to niezwykłe doświadczenie (początkujący mile widziani).
Gates of the Arctic
Jeden z najmniej odwiedzanych parków w całym systemie parków narodowych, całkowicie na północ od koła podbiegunowego. Bardziej prawdopodobne jest spotkanie karibu lub niedźwiedzi grizzly na delikatnej tundrze niż innych turystów.
Katmai
Znany z fantastycznych możliwości zobaczenia niedźwiedzi brunatnych, głównie z zacisza domku, jak zdobywają łososie. Do Katmai można dostać się samolotem lub łodzią i leży około 290 mil na południowy zachód od Anchorage.
Denali
Droga na północ od Anchorage sprawia, że jest to najczęściej odwiedzany park narodowy na Alasce, jak również przyciąga wzrok swoim tytułowym szczytem – wcześniej znanym jako Mount McKinley, po lewej – który na wysokości 6,194 m jest najwyższym w Ameryce Północnej. Wybierz się na wycieczkę z Rust’s Flying Service (flyrusts.com).
Glacier Bay
Najbardziej wysunięty na południe park narodowy Alaski, regularnie odwiedzany przez statki wycieczkowe, ma miliony akrów surowych gór, dynamiczne lodowce, umiarkowane lasy deszczowe, wybrzeża i osłonięte fiordy.
Kobuk Valley
Takie jest oddalenie tego parku w północno-zachodniej Alasce, że, co zadziwiające, przez ostatnie dwa lata nie odnotowano tu absolutnie żadnych odwiedzin. Prawdopodobnie byli tam turyści, którzy chcieli zobaczyć wydmy i szlak migracji karibu, z którego park jest znany – po prostu nie było tam nikogo, kto mógłby ich zanotować.
Lake Clark
Just 100 mil od Anchorage, żadne drogi nie prowadzą do tego parku, który obejmuje skrzyżowanie trzech pasm górskich, linię brzegową z lasami deszczowymi, tundrę alpejską i swój sprawiedliwy udział lodowców i rzek wypełnionych łososiem.