Gdy nazwisko Loreny Bobbitt weszło do świadomości publicznej 25 lat temu, było to w kontekście jednego z najbardziej sensacyjnych przypadków współczesnej przemocy domowej, jakie kiedykolwiek trafiły na nagłówki gazet.
Bobbitt twierdziła, że w nocy 23 czerwca 1993 roku, jej mąż John Wayne Bobbitt zgwałcił ją i, w części sprawy, której żaden z nich nie zaprzeczył, po tym jak przyszedł do łóżka, odcięła mu penisa nożem kuchennym. Odjechała i wyrzuciła go przez okno swojego samochodu w pobliżu ich domu w Manassas, Va., obszar. Cztery miesiące później ława przysięgłych uznała Johna Wayne’a Bobbitta za niewinnego gwałtu na Lorenie, a kilka miesięcy później ona również została uniewinniona pod zarzutem „złośliwego zranienia”.
Po tym, jak Lorena spędziła 45 dni w szpitalu psychiatrycznym, jej nazwisko na długo pozostało słowem kluczowym – nie tylko dla dreszczyku emocji, ale również dla pewnego rodzaju tragedii. Jej mąż nie został uznany za winnego i utrzymuje, że wbrew jej twierdzeniom nie znęcał się nad nią, ale już wcześniej zyskała pewne współczucie ławy przysięgłych i narodu, po części dzięki „zmieniającej się polityce seksualnej”, jak to określił wtedy TIME.
W końcu było to niedługo po tym, jak Anita Hill zeznawała na przesłuchaniach Clarence’a Thomasa w Sądzie Najwyższym, zarzucając mu molestowanie seksualne i przyczyniając się do tego, że rok 1992 stał się „Rokiem Kobiety”. Jak powiedział wówczas jeden z profesorów prawa, gdyby sprawa miała miejsce 50 lat temu, Anita Hill zostałaby skazana „bez cienia wątpliwości”, ponieważ ława przysięgłych „nie wysłuchałaby żadnego argumentu, że jej czyn był usprawiedliwiony historią molestowania”. W 1993 r. jednak kontekst przemocy domowej i zjawisko gwałtu na małżonce były znacznie lepiej rozumiane.
Przypadek Loreny Bobbitt wzbudził niepokój z perspektywy przeciwdziałania przemocy domowej, nawet jeśli obrońcy zmagali się z pogodzeniem tej sprawy z jej konkretnymi działaniami. Barbara Ehrenreich w kontrowersyjnym eseju dla TIME stwierdziła, że ten moment ujawnił klasową przepaść między uprzywilejowanymi feministycznymi intelektualistkami a kobietami, które wracają do domu, do maltretujących je mężów, dla których „feministyczna rewolucja nie nadeszła wystarczająco szybko”. Dla tej drugiej grupy, pisze Ehrenreich, zrozumiałe było odczuwanie „falowania radości” słysząc o Bobbittach.
Dwadzieścia pięć lat później, ta rewolucja trwa nadal, a ruchy #MeToo i #TimesUp zwróciły nową uwagę na przemoc między mężczyznami i kobietami. A kobieta, która kiedyś była znana jako Lorena Bobbitt – obecnie posługuje się pseudonimem Lorena Gallo – uważa, że „dziś jest to znacznie bezpieczniejsze i równiejsze środowisko”. W wieku 49 lat nadal mieszka w Wirginii, z partnerem od 20 lat i córką w wieku gimnazjalnym, i jest wolontariuszką w schroniskach dla ofiar przemocy domowej.
Porozmawiała z TIME o tym, jak postrzega swoją sprawę z dystansu 25 lat.
Prowadzi Pani teraz Fundację Loreny Gallo, która skupia się na problemach związanych z przemocą domową. Jakiego rodzaju pracę Pani wykonuje?
Jedną z moich misji jest edukowanie społeczeństwa i młodych kobiet na temat czerwonych flag w umawianiu się na randki z oprawcą. Jeżdżę do szkół wyższych i rozmawiam z bractwami. Ostatnio pojechałam do Tennessee, aby przeprowadzić sympozjum w szkole prawniczej; prawo musi zostać zaostrzone o wiele bardziej, aby chronić kobiety, aby chronić ofiary. Należy zwiększyć liczbę wyroków skazujących dla sprawców. Musimy wprowadzić sprawdzanie, kto może posiadać broń. Wciąż jest wiele luk prawnych, które należy zlikwidować. Nie chcę widzieć, jak mija kolejne 25 lat i nie jestem w stanie bardziej chronić kobiet.
Jestem wolontariuszką w lokalnych schroniskach dla ofiar przemocy domowej w północnej Wirginii. Jestem mediatorem. Nie jestem lekarzem, nie jestem psychologiem – ale uczymy je stawiać granice, więc w końcu same dochodzą do odpowiedzi.
Jak to, czego doświadczyłaś 25 lat temu, wpłynęło na Twoją decyzję o podjęciu tej pracy?
Myślałam, że jestem jedyną osobą cierpiącą z powodu przemocy domowej, ponieważ byłam młodsza i byłam imigrantką z Wenezueli. Ale przeczytałam listy do mojego adwokata z całego świata i to było niesamowite. Nie byłam sama. Powiedziałam, wiesz co? Chcę pomagać ofiarom przemocy domowej. Nigdy nie przestałam pomagać. Kobiety w schroniskach też chcą ode mnie usłyszeć. Oczywiście wiedzą, kim jestem. To znaczy, bądźmy szczerzy. Rozpoznają moje imię.
Jak według Ciebie zmienił się sposób, w jaki mówimy o przemocy domowej od tamtego czasu?
Teraz możemy mówić o wiele więcej, ale nadal jest to piętno. To nie jest coś, gdzie idziesz i spotykasz się z przyjaciółmi i mówisz: „A tak przy okazji, pobili mnie wczoraj w nocy”. Wiesz, że nadal jest to tabu. Adwokaci zrobili tak wiele dla przemocy domowej, ale jest tak wiele więcej, że nadal możemy zrobić, aby chronić kobiety.
Więcej schronisk zostało stworzonych. Zasoby, które teraz mamy – wystarczy kliknąć na jeden przycisk, aby dowiedzieć się, co można znaleźć. Wcześniej nie mieliśmy tego w naszych rękach, w naszych telefonach komórkowych, aby zadzwonić na krajową infolinię przeciwko przemocy domowej, która faktycznie może ci doradzić. Nawet kiedy 25 lat temu dzwoniłam pod 911, nie wiedzieli, jak mi pomóc. Nie mieli przeszkolenia, by doradzić ofierze. Teraz, kiedy rozmowa się nasiliła, ludzie o wiele lepiej rozumieją przemoc domową i wiedzą, jak pomagać innym. To społeczna epidemia.
Jak ruch #MeToo wpływa na sposób, w jaki rozmawiamy o przemocy między mężczyznami i kobietami?
I wiele pytań o to faktycznie, ludzie mówią: „To ty wszystko zaczęłaś”. A ja odpowiadam: „Och, jestem bardzo pokorna, ale nie miałam zamiaru niczego takiego zaczynać”. To był przypadek. Wiele działań rzeczniczych zaczęło się od mojego procesu. Ustawodawcy zaczęli zmieniać prawa, aby chronić kobiety, zaczęli traktować przemoc domową bardziej poważnie.
Nigdy nie planowałam zrobić czegoś takiego mojemu mężowi. On był właściwie ofiarą przemocy domowej, jeśli się temu przyjrzeć, ale ja miałam historię przemocy domowej, więc to skłoniło mnie do zrobienia tego, co mu zrobiłam. I w zasadzie, kiedy cała sprawa wybuchła w telewizji i w mediach, feministki podniosły się i powiedziały, że nie możemy na to pozwolić. I to jest dokładnie to, czym jest ruch. Zmiana zajmuje lata. Potrzeba wielu lat.
Co sądzisz o tym, jak Twoja sprawa została zrelacjonowana przez media?
To było smutne, ponieważ bardziej niż o cokolwiek innego dbali o oglądalność. Byli bardziej zainteresowani jego penisa zamiast przemocy domowej. Naprawdę przegapili całą koncepcję przemocy domowej i nadużyć wobec kobiet. To jest bardzo ważny problem, który się dzieje, a ty w zasadzie bardziej przejmujesz się człowiekiem, który stracił penisa. Cały kraj był podzielony, oczywiście, na kobiety i mężczyzn. Niestety, nadal żyjemy w patriarchalnym społeczeństwie. To męski świat, to się nie zmieniło.
Co chciałabyś, żeby ludzie wiedzieli o Twojej sprawie?
Nowe pokolenie nie wie, że byłam wykorzystywana. Nie zdają sobie sprawy. Kiedy pojechałam na to sympozjum, ta młoda kobieta powiedziała: „Och, nie miałam pojęcia.”
To nie jest tak, że obudziłam się rano i powiedziałam: „Przy okazji, zamierzam obciąć penisa mojemu mężowi.” Była taka historia. To nie był mój zamiar, aby to zrobić. Czułam się okropnie, że on przeszedł przez to wszystko. Kiedy w szpitalu badano mnie pod kątem gwałtu, pielęgniarka powiedziała: „Po tym, jak skończymy zestaw do badania gwałtu, musi pani porozmawiać z tym detektywem”. Detektyw przyszedł i powiedział: „Musimy wiedzieć, gdzie jest penis”. Osoba, która jest zła lub mściwa, nigdy by im nie powiedziała, ani nie byłaby zaniepokojona tym, gdzie jest jej organ. Powiedziałem: „Spójrz na tę drogę.” Wtedy go znalazłem. Dla mnie, myślę, że osoba ze złymi intencjami powiedziałaby: „Zapomnij o tym, nie wiem”. Naprawdę się o niego martwiłem.
Wspominasz, że „nowe pokolenie” zna cię tylko z sensacyjnych nagłówków. Kiedy słyszysz tego typu reakcje od młodszych kobiet, jak się z tym czujesz? Czy żałujesz tego?
Cieszę się, że zadałaś to pytanie. Według mnie, jak można żałować czegoś, na co nie ma się wpływu? Ludzie żałują takich rzeczy jak wybór restauracji, „Wolałabym zjeść chińszczyznę zamiast włoskiego”. To jest żal. Moja najlepsza odpowiedź na to pytanie brzmiałaby: byłam maltretowana. Mógł mnie zabić. Dusił mnie wiele razy, a ja czułam, że nie mogę oddychać. Nie byłam w stanie psychicznie wybierać między dobrem a złem. Nie ma czegoś takiego jak żal.
Czy nadal rozmawiasz ze swoim byłym?
Nie rozmawiam z nim.
Czy jest coś jeszcze, co przychodzi Ci na myśl, gdy patrzysz na swoją sprawę 25 lat później?
Cieszę się, że jest #MeToo i że kobiety mają silniejszy głos. Pochwalam to. Jestem tego częścią. Czuję bardzo mocno, że to początek większej fali, która będzie trwała przez następne pokolenia. Nigdy nie wiemy, dlaczego jesteśmy tu, na tej ziemi. może przydarzyć się każdemu. Niestety przytrafiło się to mnie i muszę się z tym pogodzić. Doszedłem do punktu, w którym z powrotem integruję się ze społecznością. Mam rodzinę. Jestem bardzo błogosławiona, że mam przyjaciół i rodzinę, którzy bardzo mnie wspierają.
Pisz do Olivii B. Waxman na adres [email protected].