Prosty powód, dla którego zdecydowałam się nie mieć dzieci? I Just Don’t Want To

Autorskie zdjęcie Mary White

Jako niezamężna, trzydziestokilkuletnia kobieta, jestem często pytana o dzieci, głównie przez ludzi, którzy nie znają mnie dobrze lub myślących życzeniowo krewnych. Moja odpowiedź, że nie zamierzam mieć dzieci, jest zwykle kwitowana słowami: „Ale dlaczego?!”

Mogłabym (i robię to) wymienić kilka powodów: Nie chcę brać na siebie ogromnej odpowiedzialności związanej z wychowaniem dziecka. Myśl o byciu w ciąży mnie przeraża. Jestem uberintrowertyczką, która uwielbia swój samotny czas i nie wyobrażam sobie ciągłego przebywania w otoczeniu innej osoby. O wiele bardziej ekscytuje mnie bycie ciocią niż mamą.

I chociaż wszystkie te stwierdzenia są prawdziwe, nie są prawdziwym powodem, dla którego zdecydowałam się zrezygnować z dzieci. W rzeczywistości jest to o wiele prostsze niż to: Po prostu ich nie chcę.

Zanim przewrócisz oczami i powiesz „no duh” (dlaczego miałbyś robić coś, czego nie chcesz?), wysłuchaj mnie. Od najmłodszych lat zawsze zakładałem, że wyjdę za mąż, będę miał dzieci i założę własną rodzinę nuklearną – w moim umyśle posiadanie dzieci było po prostu czymś, co się robiło. Dorastałam w dużej, zgranej rodzinie, a moje siostry, kuzynki i ja fantazjowałyśmy o tym, kiedy będziemy mieć własne dzieci i będziemy mogły spotykać się razem na wakacjach, tak jak robili to nasi rodzice. Miałam już nawet wybrane imiona dla dzieci – Jack dla najstarszego, Harry i Ralph dla bliźniaków. (Tak … Ralph. Nie ma za co, nieistniejące przyszłe dziecko.)

Nie było to możliwe, dopóki nie zbliżyłam się do trzydziestki i nie zaczęłam robić bilansu mojego dorosłego życia, zdałam sobie sprawę, że nie tylko te rzeczy się nie wydarzyły i nie wyglądało na to, żeby miały się wydarzyć w najbliższym czasie, ale też nie chciałam, żeby się wydarzyły. Nie mam żadnej gorączki dziecięcej ani popędu macierzyńskiego. Kiedy widzę dziecko, moją pierwszą myślą jest „oof, nie, dzięki”, a nie „chcę jednego!”. Moje marzenia o przyszłości obejmują ustatkowanie się z partnerem, kupno domu poza miastem, spędzanie mnóstwa czasu z moimi bliskimi i dokładnie zero dzieci bopping around.

Nie jestem na płocie. Jestem bardzo szczęśliwy siedząc po bezdzietnej stronie pastwiska z moim kotem, kieliszkiem wina i nieograniczonym czasem sam na sam.

Zobacz to!

Pop Quiz

Przyjaciele i rodzina zastanawiają się, czy zmienię zdanie, w tym moja starsza siostra, która niedawno urodziła swoje pierwsze dziecko i powiedziała mi, że była na bakier z posiadaniem dzieci i nadal nie czuje się „gotowa”. I jasne, kiedy po raz pierwszy spotkałam mojego siostrzeńca, od razu się zakochałam. Odeszłam od 10-dniowej wizyty, aby go poznać, odliczając do następnego razu, kiedy go zobaczę, odtwarzając filmy wideo z jego uroczego śmiechu, wpatrując się w jego zdjęcie na ekranie głównym mojego telefonu – i wciąż w 100 procentach pewna, że nie chcę mieć własnych dzieci.

Bo oto chodzi: nie jestem na krawędzi. Z radością siedzę po bezdzietnej stronie pastwiska z moim kotem, kieliszkiem wina i nieograniczoną ilością czasu dla siebie. Pod tym względem jestem o wiele bardziej podobna do kogoś, kto zdecydowanie wie, że chce mieć dzieci, niż do kogoś, kto jest niezdecydowany.

Ludzie mówią mi, że byłabym świetną mamą i pod pewnymi względami pewnie tak. Jestem dość cierpliwa, spokojna i odpowiedzialna do pewnego stopnia i noszę przy sobie coś, co można opisać tylko jako torebkę dla mamy (guma do żucia i chusteczki higieniczne, ktokolwiek?). Ale bycie dobrym w czymś nie powinno być jedynym powodem, aby to robić, zwłaszcza w czymś tak wielkim jak posiadanie dzieci.

Jeśli jesteś rodzicem lub chcesz mieć dzieci, pozdrawiam Cię – w moich oczach jest to najtrudniejsza, najbardziej monumentalna rzecz, jaką możesz zrobić ze swoim życiem. Ale to po prostu nie dla mnie i bardzo mi ulżyło, że mogłam dokonać takiego wyboru.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *