Skip to Main Content – Keyboard Accessible (Polski)

Wprowadzenie

Konstytucja stwierdza tylko jedno polecenie dwukrotnie. Piąta Poprawka mówi rządowi federalnemu, że nikt nie może być „pozbawiony życia, wolności lub własności bez sprawiedliwego procesu sądowego”. Czternasta Poprawka, ratyfikowana w 1868 roku, używa tych samych jedenastu słów, zwanych Klauzulą Należytego Procesu, aby opisać prawne zobowiązanie wszystkich stanów. Słowa te mają jako swoją główną obietnicę zapewnienie, że wszystkie szczeble amerykańskiego rządu muszą działać w ramach prawa („legalność”) i zapewniać uczciwe procedury. Większa część tego eseju dotyczy tej obietnicy. Powinniśmy jednak krótko odnotować trzy inne zastosowania tych słów w amerykańskim prawie konstytucyjnym.

Inkorporacja

Odniesienie Piątej Poprawki do „sprawiedliwego procesu” jest tylko jedną z wielu obietnic ochrony, jaką Bill of Rights daje obywatelom przed rządem federalnym. Pierwotnie obietnice te nie miały w ogóle zastosowania wobec stanów (zob. Barron przeciwko miastu Baltimore (1833)). Postawa ta uległa jednak zmianie w sprawie Chicago, Burlington & Quincy Railroad Company v. City of Chicago (1897), kiedy to sąd włączył do Piątej Poprawki klauzulę takings. W połowie XX wieku, w serii decyzji Sądu Najwyższego stwierdzono, że Klauzula Należytego Procesu „inkorporowała” większość ważnych elementów Bill of Rights i uczyniła je obowiązującymi dla stanów. Jeśli gwarancja Billa of Rights jest „włączona” do wymogu „należytego procesu” z Czternastej Poprawki, zobowiązania stanowe i federalne są dokładnie takie same.

Substantive due process

Słowa „należyty proces” sugerują troskę o procedurę, a nie o treść, i tak właśnie wielu – jak sędzia Clarence Thomas, który napisał „Klauzula należytego procesu Czternastej Poprawki nie jest tajnym repozytorium materialnych gwarancji przeciwko niesprawiedliwości” – rozumie Klauzulę należytego procesu. Jednakże inni uważają, że Klauzula Należytego Procesu obejmuje ochronę materialnego należytego procesu – jak na przykład sędzia Stephen J. Field, który w opinii odrębnej do Slaughterhouse Cases napisał, że „Klauzula Należytego Procesu chroniła jednostki przed ustawodawstwem stanowym, które naruszało ich „przywileje i immunitety” na mocy Konstytucji federalnej”. Opinia odrębna Fielda jest często postrzegana jako ważny krok w kierunku nowoczesnej doktryny materialnego należytego procesu, teorii, którą Trybunał rozwinął w celu obrony praw, które nie są wymienione w Konstytucji.”

Substancjalny należyty proces został zinterpretowany jako obejmujący takie rzeczy jak prawo do pracy w zwykłym zawodzie, zawarcia małżeństwa i wychowywania dzieci jako rodzic. W sprawie Lochner przeciwko Nowemu Jorkowi (1905), Sąd Najwyższy uznał za niekonstytucyjne prawo nowojorskie regulujące godziny pracy piekarzy, orzekając, że korzyść publiczna płynąca z tego prawa nie była wystarczająca, by uzasadnić materialne prawo piekarzy do pracy na ich własnych warunkach. Materialny należyty proces jest nadal przywoływany w dzisiejszych sprawach, ale nie bez krytyki (zobacz ten artykuł w Stanford Law Review, aby zobaczyć materialny należyty proces zastosowany do współczesnych problemów).

Obietnica legalności i uczciwej procedury

Historycznie, klauzula odzwierciedla Magna Carta Wielkiej Brytanii, trzynastowieczną obietnicę króla Jana dla jego szlachty, że będzie działać tylko zgodnie z prawem („legalność”) i że wszyscy otrzymają zwykłe procesy (procedury) prawne. Jest to również echo siedemnastowiecznych zmagań Wielkiej Brytanii o polityczną i prawną regularność oraz silnego nacisku kolonii amerykańskich w okresie przedrewolucyjnym na przestrzeganie regularnego porządku prawnego. Wymóg, aby rząd funkcjonował zgodnie z prawem, sam w sobie stanowi wystarczającą podstawę do zrozumienia nacisku, jaki położono na te słowa. Zobowiązanie do przestrzegania prawa leży u podstaw wszystkich zaawansowanych systemów prawnych, a Klauzula Należytego Procesu często uważana jest za ucieleśnienie tego zobowiązania.

Klauzula ta obiecuje również, że przed pozbawieniem obywatela życia, wolności lub własności, rząd musi przestrzegać sprawiedliwych procedur. Tak więc nie zawsze wystarczy, że rząd działa zgodnie z prawem, które akurat istnieje. Obywatele mogą mieć również prawo do tego, by rząd przestrzegał lub oferował uczciwe procedury, niezależnie od tego, czy zostały one przewidziane w prawie, na podstawie którego działa. Działanie odmawiające „należnego” procesu byłoby niekonstytucyjne. Załóżmy na przykład, że prawo stanowe daje uczniom prawo do edukacji publicznej, ale nie mówi nic o dyscyplinie. Zanim państwo będzie mogło odebrać uczniowi to prawo, wydalając go za niewłaściwe zachowanie, będzie musiało zapewnić uczciwe procedury, czyli „należyty proces”

Skąd możemy wiedzieć, czy proces jest należny (co liczy się jako „pozbawienie” „życia, wolności lub własności”), kiedy jest należny i jakie procedury muszą być przestrzegane (jaki proces jest „należny” w tych przypadkach)? Jeśli „należyty proces” odnosi się głównie do kwestii proceduralnych, to mówi on bardzo niewiele o tych kwestiach. Sądy, które nie chcą zaakceptować wyroków legislacyjnych, muszą szukać odpowiedzi gdzie indziej. Zmagania Sądu Najwyższego nad tym, jak znaleźć te odpowiedzi, są echem jego kontrowersji interpretacyjnych na przestrzeni lat i odzwierciedlają zmiany w ogólnej naturze relacji między obywatelami a rządem.

W XIX wieku rząd był stosunkowo prosty, a jego działania stosunkowo ograniczone. W większości przypadków, gdy próbował pozbawić swoich obywateli życia, wolności lub własności, czynił to za pomocą prawa karnego, dla którego Bill of Rights wyraźnie określała kilka procedur, których należało przestrzegać (jak np. prawo do procesu z udziałem ławy przysięgłych) – praw, które były dobrze rozumiane przez prawników i sądy działające w długiej tradycji angielskiego common law. Od czasu do czasu może działać w inny sposób, na przykład przy ustalaniu wysokości podatków. W sprawie Bi-Metallic Investment Co. v. State Board of Equalization (1915) Sąd Najwyższy uznał, że tylko polityka (bezpośrednia lub odległa władza obywatela nad tymi, którzy ustanawiają zasady) kontroluje działania państwa ustalające wysokość podatków; ale jeśli spór dotyczył indywidualnej odpowiedzialności podatnika, a nie kwestii ogólnej, podatnik miał prawo do pewnego rodzaju przesłuchania („prawo do poparcia swoich zarzutów argumentami, jakkolwiek zwięzłymi, a w razie potrzeby dowodem, jakkolwiek nieformalnym”). Pozostawiało to państwu dużą swobodę w określaniu, jakie procedury zapewni, ale nie pozwalało na całkowitą odmowę ich stosowania.

Odróżnianie należytego procesu

Bi-Metallic ustanowił jedno ważne rozróżnienie: Konstytucja nie wymaga „należytego procesu” do ustanawiania praw; przepis ten ma zastosowanie, gdy państwo działa przeciwko jednostkom „w każdym przypadku z indywidualnych powodów” – gdy w grę wchodzi jakaś cecha unikalna dla obywatela. Oczywiście może to dotyczyć wielu obywateli; chodzi o to, czy ocena skutków zależy „w każdym przypadku od indywidualnych przyczyn”. Tak więc klauzula należytego procesu nie reguluje tego, w jaki sposób państwo ustala zasady dyscypliny uczniowskiej w szkołach średnich, ale reguluje to, w jaki sposób państwo stosuje te zasady wobec poszczególnych uczniów, o których sądzi się, że je naruszyli – nawet jeśli w niektórych przypadkach (powiedzmy, oszukiwanie na egzaminie państwowym) rzekomo dotyczyło to dużej liczby uczniów.

Nawet wtedy, gdy jednostka jest bezsprzecznie atakowana z powodów indywidualnych, może pojawić się pytanie, czy państwo „pozbawiło” ją „życia, wolności lub własności”. Pierwszą rzeczą, którą należy tu zauważyć, jest to, że musi istnieć działanie państwa. W związku z tym, Klauzula Należytego Procesu nie miałaby zastosowania do prywatnej szkoły podejmującej działania dyscyplinarne wobec jednego ze swoich uczniów (chociaż szkoła ta prawdopodobnie będzie chciała przestrzegać podobnych zasad z innych powodów).

Czy działanie państwa wobec jednostki było pozbawieniem życia, wolności lub własności było początkowo rozstrzygane przez rozróżnienie między „prawami” i „przywilejami”. Proces był należny, jeśli chodziło o prawa, ale państwo mogło działać wedle własnego uznania w odniesieniu do przywilejów. Jednak wraz z rozwojem nowoczesnego społeczeństwa, coraz trudniej było rozróżnić te dwa pojęcia (np. czy prawo jazdy, praca w rządzie i zapisy do opieki społecznej są „prawami” czy „przywilejami”). Pierwotną reakcją na rosnącą zależność obywateli od rządu było spojrzenie na powagę wpływu działań rządu na jednostkę, bez pytania o charakter relacji, na które wpływają. Proces był należny, zanim rząd mógł podjąć działanie, które dotknęło obywatela w poważny sposób.

Na początku lat 70. wielu uczonych zaakceptowało jednak fakt, że „życie, wolność lub własność” zostały bezpośrednio dotknięte przez działania państwa, i chciało, aby te pojęcia były szeroko interpretowane. Dwie sprawy w Sądzie Najwyższym dotyczyły nauczycieli państwowych szkół wyższych, których umowy o pracę nie zostały przedłużone zgodnie z ich oczekiwaniami z powodu zajmowanych przez nich stanowisk politycznych. Czy mieli oni prawo do wysłuchania, zanim mogli zostać potraktowani w ten sposób? Wcześniej praca na państwowej posadzie była „przywilejem” i odpowiedź na to pytanie brzmiała stanowcze „Nie!”. Teraz Sąd zdecydował, że to, czy któryś z tych dwóch nauczycieli miał „własność”, będzie zależało w każdym przypadku od tego, czy osoby na ich stanowiskach, zgodnie z prawem stanowym, posiadały jakąś formę stażu pracy. Jeden z nauczycieli był zatrudniony na podstawie krótkoterminowego kontraktu; ponieważ pracował „z własnej woli” – bez żadnych roszczeń wynikających z prawa stanowego lub oczekiwania na kontynuację – nie miał żadnych „praw”, gdy jego kontrakt wygasł. Drugi nauczyciel pracował na podstawie umowy długoterminowej, którą władze szkolne zdawały się zachęcać go do traktowania jej jako umowy ciągłej. To mogło stworzyć „uprawnienie”, stwierdził Trybunał; oczekiwanie to nie musiało być oparte na ustawie, a ustalony zwyczaj traktowania instruktorów, którzy uczyli przez X lat, jako posiadających staż, mógł zostać wykazany. O ile zatem należało wykazać istnienie jakiejś relacji opartej na prawie lub oczekiwanie kontynuacji, zanim sąd federalny stwierdziłby, że proces jest „należny”, o tyle konstytucyjna „własność” nie była już tylko tym, co prawo zwyczajowe nazywało „własnością”; obejmowała ona teraz każdą relację prawną z państwem, którą prawo stanowe uważało za w pewnym sensie „uprawnienie” obywatela. Licencje, stanowiska rządowe chronione przez służbę cywilną czy miejsca na listach pomocy społecznej były definiowane przez prawo stanowe jako relacje, które obywatel miał prawo zachować, dopóki nie zaistniał jakiś powód, by je odebrać, a zatem przed ich odebraniem należało przeprowadzić proces. Było to powtórzenie idei formalnego „prawa/przywileju”, ale w sposób, który uznawał nową zależność obywateli od relacji z rządem, „nową własność”, jak nazwał to jeden z wpływowych badaczy.

Kiedy proces jest należny

W swoich wczesnych decyzjach Sąd Najwyższy zdawał się wskazywać, że kiedy w grę wchodziły tylko prawa własności (a zwłaszcza jeśli istniała jakaś wyraźna pilna potrzeba podjęcia działań publicznych), konieczne przesłuchania mogły być odkładane na później, aby podążać za tymczasowymi, nawet nieodwracalnymi, działaniami rządu. Domniemanie to uległo zmianie w 1970 r. wraz z decyzją w sprawie Goldberg v. Kelly, która dotyczyła programu pomocy społecznej zarządzanego przez państwo. Sąd uznał, że zanim państwo zakończy wypłacanie zasiłku osobie korzystającej z pomocy społecznej, musi zapewnić jej pełne przesłuchanie przed funkcjonariuszem ds. przesłuchań, stwierdzając, że Klauzula Należytego Procesu wymaga takiego przesłuchania.

Jakie procedury są należne

Tak jak sprawy interpretowały, kiedy należy stosować należyty proces, inne określały rodzaje procedur, które są konstytucyjnie należne. Jest to pytanie, na które trzeba odpowiedzieć w procesach karnych (gdzie Bill of Rights dostarcza wielu jednoznacznych odpowiedzi), w procesach cywilnych (gdzie długa historia angielskiej praktyki dostarcza pewnych punktów orientacyjnych) oraz w postępowaniach administracyjnych, które nie pojawiły się w krajobrazie prawnym aż do mniej więcej wieku po tym, jak Klauzula Należytego Procesu została po raz pierwszy przyjęta. Ponieważ jest tu najmniej punktów orientacyjnych, sprawy administracyjne przedstawiają najtrudniejsze zagadnienia i to właśnie je omówimy.

Sąd Goldberga odpowiedział na to pytanie, stwierdzając, że państwo musi zapewnić przesłuchanie przed bezstronnym urzędnikiem sądowym, prawo do pomocy adwokata, prawo do ustnego przedstawienia dowodów i argumentów, szansę zbadania wszystkich materiałów, na których można się oprzeć, lub skonfrontowania i krzyżowego przesłuchania świadków przeciwnych, lub decyzję ograniczoną do tak sporządzonego protokołu i wyjaśnioną w opinii. Wiele osób twierdziło, że standardy Goldberga były zbyt szerokie, a w kolejnych latach Sąd Najwyższy przyjął bardziej dyskryminujące podejście. Proces był „należny” zarówno studentowi zawieszonemu na dziesięć dni, jak i lekarzowi pozbawionemu licencji na praktykowanie medycyny czy osobie oskarżonej o bycie zagrożeniem dla bezpieczeństwa; jednak różnica w powadze wyników, zarzutów i zaangażowanych instytucji sprawiła, że stało się jasne, iż nie może istnieć lista procedur, które zawsze byłyby „należne”. To, czego wymagałaby Konstytucja, nieuchronnie zależałoby od sytuacji. Jaki proces jest „należny” jest pytaniem, na które nie może być jednej odpowiedzi.

Sprawa następująca po sprawie Goldberg, Mathews v. Eldridge, próbowała zamiast tego zdefiniować metodę, dzięki której pytania dotyczące należnego procesu mogłyby być z powodzeniem przedstawiane przez prawników i rozstrzygane przez sądy. Zdefiniowane w niej podejście pozostało preferowaną przez Trybunał metodą rozstrzygania pytań o to, jaki proces jest należny. Mathews próbował określić, w jaki sposób sędziowie powinni pytać o konstytucyjnie wymagane procedury. Sąd stwierdził, że należy przeanalizować trzy czynniki:

Po pierwsze, interes prywatny, który zostanie naruszony w wyniku czynności urzędowej; po drugie, ryzyko błędnego pozbawienia tego interesu w wyniku zastosowanych procedur oraz prawdopodobną wartość, jeśli w ogóle, dodatkowych lub zastępczych zabezpieczeń proceduralnych; i wreszcie interes rządu, w tym pełnioną funkcję oraz obciążenia fiskalne i administracyjne, jakie pociągnąłby za sobą dodatkowy lub zastępczy wymóg proceduralny.

rzy użyciu tych czynników, Sąd po pierwsze uznał, że interes prywatny jest tutaj mniej istotny niż w sprawie Goldberg. Osoba, która jest prawdopodobnie niepełnosprawna, ale której tymczasowo odmówiono przyznania renty inwalidzkiej, jest bardziej prawdopodobne, że będzie w stanie znaleźć inne „potencjalne źródła tymczasowego dochodu” niż osoba, która jest prawdopodobnie zubożała, ale której tymczasowo odmówiono pomocy społecznej. W odniesieniu do drugiej kwestii, Komisja uznała, że ryzyko błędu przy stosowaniu pisemnych procedur przy wydawaniu pierwszego wyroku jest niskie i mało prawdopodobne, aby zostało znacząco zmniejszone poprzez dodanie procedur ustnych lub konfrontacyjnych typu Goldberg. Uznał, że spory dotyczące uprawnień do ubezpieczenia od niepełnosprawności dotyczą zazwyczaj stanu zdrowia, który może być rozstrzygnięty, przynajmniej tymczasowo, na podstawie przedłożonych dokumentów; był pod wrażeniem, że Eldridge miał pełny dostęp do akt agencji i możliwość przedłożenia na piśmie wszelkich dalszych materiałów, jakie chciał. Wreszcie, Trybunał przywiązywał teraz większą wagę niż Trybunał Goldberg do rządowych twierdzeń o skuteczności. W szczególności Trybunał założył (czego nie zrobił Trybunał Goldberga), że „zasoby dostępne dla każdego konkretnego programu opieki społecznej nie są nieograniczone”. Tak więc dodatkowe koszty administracyjne związane z przesłuchaniami w sprawie zawieszenia i wypłatami w czasie, gdy te przesłuchania czekały na rozstrzygnięcie dla osób, które ostatecznie zostały uznane za niezasługujące na świadczenia, odjęłyby od kwot dostępnych na wypłatę świadczeń dla tych, którzy bez wątpienia kwalifikują się do uczestnictwa w programie. Sąd nadał również pewną wagę „osądom w dobrej wierze” administratorów planu, co oznaczałoby właściwe rozpatrzenie roszczeń wnioskodawców.

Matthews zmienia zatem kierunek dochodzenia w wielu ważnych aspektach. Po pierwsze, podkreśla on zmienność wymogów proceduralnych. Zamiast tworzyć standardową listę procedur, które stanowią procedurę „należytą”, opinia podkreśla, że każde środowisko lub program wymaga własnej oceny. Jedynym ogólnym stwierdzeniem, jakie można poczynić, jest to, że osoby posiadające interesy chronione przez klauzulę należytego procesu mają prawo do „pewnego rodzaju przesłuchania”. To, jakie mogą być elementy tego wysłuchania, zależy jednak od konkretnych okoliczności danego programu. Po drugie, ocena ta ma być dokonana w sposób konkretny i całościowy. Nie chodzi tu o zatwierdzenie tego czy innego elementu matrycy proceduralnej w oderwaniu od kontekstu, ale o ocenę przydatności zespołu w kontekście.

Po trzecie, co jest szczególnie ważne w odniesieniu do sporów sądowych mających na celu wprowadzenie zmian proceduralnych, ocena ma być dokonywana na poziomie funkcjonowania programu, a nie w odniesieniu do konkretnych potrzeb poszczególnych stron procesowych zaangażowanych w sprawę przed Trybunałem. Sprawy trafiające do sądów apelacyjnych często charakteryzują się indywidualnymi okolicznościami faktycznymi, które niezwykle silnie przemawiają za proceduralizacją. W rzeczy samej, często można powiedzieć, że są one wybierane do tego odwołania przez prawników, gdy pozew jest wspierany przez jedną z wielu amerykańskich organizacji, która stara się wykorzystać sądy do pomocy w ustanowieniu swojego poglądu na rozsądną politykę społeczną. Wreszcie, i z podobnym skutkiem, drugi z wymienionych testów nakłada na stronę kwestionującą istniejące procedury ciężar nie tylko wykazania ich niewystarczalności, ale także wykazania, że jakaś konkretna zastępcza lub dodatkowa procedura przyniesie konkretną poprawę uzasadniającą jej dodatkowe koszty. Zatem, samo krytykowanie jest niewystarczające. Strona procesowa powołująca się na proceduralną niewystarczalność musi być przygotowana z programem zastępczym, który sam w sobie może być uzasadniony.

Podejście Mathewsa jest najbardziej skuteczne, gdy jest postrzegane jako zbiór instrukcji dla adwokatów zaangażowanych w spory sądowe dotyczące kwestii proceduralnych. Adwokaci wiedzą teraz, jak zrobić przekonujące wykazanie na proceduralnym „due process” roszczenia, a prawdopodobnym skutkiem podejścia jest zniechęcenie sporu rysunek jego siłę napędową z wąskich (nawet jeśli istotne) okoliczności konkretnej pozycji jednostki. Trudny problem dla sądów związany z podejściem Mathewsa, którego być może nie da się uniknąć, wynika z braku ustalonej doktryny dotyczącej treści „należytego procesu” oraz z samej rozległości dochodzenia wymaganego do ustalenia jego wymogów w konkretnym kontekście. Sędzia ma niewiele punktów odniesienia i musi podejmować decyzje na podstawie przesłanek (takich jak natura programu rządowego lub prawdopodobny wpływ wymogu proceduralnego), które bardzo trudno jest rozwinąć w procesie sądowym.

Pomimo że nie istnieje ostateczna lista „wymaganych procedur”, których wymaga należyty proces, sędzia Henry Friendly stworzył listę, która pozostaje bardzo wpływowa, zarówno jeśli chodzi o treść, jak i względne priorytety:

  1. Bezstronny sąd.
  2. Powiadomienie o proponowanym działaniu i jego podstawach.
  3. Możliwość przedstawienia powodów, dla których proponowane działanie nie powinno być podjęte.
  4. Prawo do przedstawienia dowodów, w tym prawo do powołania świadków.
  5. Prawo do zapoznania się z dowodami przeciwnymi.
  6. Prawo do krzyżowego przesłuchania świadków przeciwnych.
  7. Decyzja oparta wyłącznie na przedstawionych dowodach.
  8. Możliwość bycia reprezentowanym przez obrońcę.
  9. Wymóg sporządzenia przez sąd arbitrażowy protokołu z przedstawionych dowodów.
  10. Wymóg sporządzenia przez sąd arbitrażowy pisemnych ustaleń faktycznych oraz uzasadnienia decyzji.

Nie jest to lista procedur, które są wymagane do udowodnienia należytego procesu, ale raczej lista rodzajów procedur, które mogą być przywołane w argumencie „należytego procesu”, z grubsza w kolejności ich postrzeganej ważności.

Autor

Oryginalny tekst tego artykułu został napisany i przedłożony przez Petera Straussa

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *