Szok muszlowy jest terminem medycznym po raz pierwszy związanym z I wojną światową. Już pierwszej zimy wojny istniały oznaki wysokiego poziomu załamania psychicznego wśród hospitalizowanych mężczyzn i oficerów. Do 1916 roku ponad 40% ofiar w strefach walk było ofiarami Szoku Muszlowego, a do końca wojny ponad 80 000 przypadków przeszło przez placówki medyczne Armii Brytyjskiej.
Epidemia była całkowicie nieoczekiwana i do 1915 roku brakowało łóżek szpitalnych dla „rannych w umyśle”. Wiele hrabstwowych szpitali dla obłąkanych, prywatnych zakładów psychiatrycznych i nieczynnych uzdrowisk zostało przejętych i przeznaczonych na szpitale chorób psychicznych i nerwic wojennych. Do 1918 roku w Wielkiej Brytanii było ponad 20 takich szpitali
Shellshock, jak sama nazwa wskazuje, był początkowo uważany za spowodowany ekspozycją na eksplodujące pociski. Lekarze uważali, że histeria obserwowana wśród mężczyzn i oficerów może być spowodowana przyczyną organiczną. Wkrótce jednak stwierdzono, że tak nie jest. Shellshock zaczął występować u ludzi, którzy nigdy nie byli pod ostrzałem, a niektórzy nawet nie znaleźli się w zasięgu słuchu eksplodujących pocisków. Załamanie było tak stopniowe, że „wstrząs” był również błędnym określeniem.
Początkowo nie było zbyt wiele współczucia dla ofiar Shellshocka. Shellshock był tak oczywistym odwrotem od wojny, że wiele władz wojskowych odmawiało traktowania ofiar jako niepełnosprawnych. Niektórzy posunęli się nawet do stwierdzenia, że powinni zostać rozstrzelani za malkontenctwo i tchórzostwo. Inni obwiniali o to dziedziczną skazę i niedbałe procedury rekrutacyjne. Brytyjski generał w tamtym czasie powiedział. Nie ulega wątpliwości, że częstotliwość występowania szoku szelkowego w każdej jednostce jest wskaźnikiem braku dyscypliny i lojalności”.
Pogląd ten podzielało wielu, co jeszcze bardziej zwiększało ciężar winy ofiar szoku. Objawy określane mianem „szoku pociskowego” były niezwykle liczne i różnorodne. Wśród szeregowych żołnierzy najczęściej występowały histeria – paraliż, ślepota, głuchota, przykurcze kończyn, mutyzm i utykanie, podczas gdy oficerowie doświadczali głównie koszmarów, bezsenności, kołatania serca, zawrotów głowy, depresji i dezorientacji.
Mutyzm i zaburzenia mowy były najczęstszą formą nerwicy wojennej. Uważano, że są one objawami tłumionej agresji żołnierza wobec przełożonych. Nerwica wojenna występowała jednak czterokrotnie częściej wśród oficerów niż wśród żołnierzy. Ich pozycja wymagała od nich ciągłego tłumienia swoich emocji, aby dawać przykład swoim podwładnym. Najcięższe przypadki Szoku Muszlowego występowały u oficerów, którzy zasłynęli jako śmiałkowie. Ci ludzie wstydzili się swojego przytłaczającego strachu i dokonywali śmiałych czynów, aby pokazać swoim ludziom, że się nie boją.
Leczenie Szoku Muszlowego było liczne i zróżnicowane. Leczenie dyscyplinarne było najbardziej powszechne w tym czasie. Lekarze zajmujący się tą formą leczenia mieli surowe poglądy moralne na histerię i kładli nacisk na szybkie wyleczenie, ponieważ celem psychiatrii wojennej było utrzymanie mężczyzn w walce. Głównymi stosowanymi metodami były: zawstydzanie, reedukacja fizyczna i zadawanie bólu. Bardzo popularna była terapia elektrowstrząsowa. Polegała ona na przykładaniu prądu elektrycznego do różnych części ciała, aby leczyć objawy szoku wywołanego pociskiem. Na przykład, prąd elektryczny był przykładany do gardła żołnierza cierpiącego na mutyzm lub do kręgosłupa mężczyzny, który miał problemy z chodzeniem.
Inna forma leczenia polegała na „ustaleniu głównych upodobań i niechęci pacjentów, a następnie nakazaniu im powstrzymania się od tych pierwszych i pilnego zajęcia się tymi drugimi”. Pacjentom, którzy bali się hałasu, przydzielano pokoje z widokiem na główną ulicę, mężczyznom, którzy przed wojną byli nauczycielami lub pisarzami, odmawiano dostępu do biblioteki, a mężczyzn, którzy obawiali się samotności, umieszczano w izolatkach.
W. H. R. Rivers był psychiatrą w Craiglockhart Medical Hospital i stał się jednym z niewielu szpitali do praktykowania psychoterapii w Wielkiej Brytanii w tym czasie. Na przykład, kiedy słynny poeta wojenny Siegfried Sassoon był pacjentem szpitala, Rivers leczył go za pomocą psychoterapii. Każdego dnia Sassoon miał sesję z lekarzem, podczas której omawiali jego wojenne doświadczenia. Wielu lekarzy odmawiało stosowania tej formy terapii w przypadku ofiar szoku spowodowanego pociskiem, ponieważ powrót do zdrowia zajmował pacjentom niekiedy całe lata i bardzo niewielu z nich wracało na wojnę.
W latach po I wojnie światowej powstało wiele pamiętników i powieści wojennych. Jednak bardzo niewiele z nich było autorstwa mężczyzn. Mężczyźni weterani z trudem tłumili w sobie wojenne wspomnienia, starali się wyrzucić z pamięci te najbardziej bolesne. Dla niektórych wspomnienia te nigdy nie zniknęły. Jak zauważył dr Jay Winter: „Ci, którzy nie mogli wyłączyć swoich uczuć, uwewnętrznili je, przynieśli do domu, śnili o nich i oszaleli z ich powodu”.