Jedna odpowiedź nie pasuje do wszystkich. Pismo Święte nie podaje ani jednego przykładu przywódców kościelnych Nowego Przymierza używających tytułu przed swoim imieniem.
Nie ma żadnego autorytetu w Nowym Testamencie, który pozwalałby na używanie takiej terminologii jak „wielebny”. Prawda ta nie będzie miała znaczenia dla tych, którzy nie troszczą się o działanie w granicach autorytetu Pana, jednak nauczanie jest jasne, że nie wolno zapuszczać się w domenę zarozumiałej działalności religijnej (1 Kor. 4:6; Kol. 3:17; 2 J 1:9). Chrześcijanie są ostrzegani przed religijnym postępowaniem, które opiera się na ich osobistej „woli” (Kol. 2:23).
Po drugie, zasadniczo, używanie „wielebnego” jako tytułu religijnego jest potępiane przez Pana. W szyderczej naganie uczonych w Piśmie i faryzeuszy, Jezus wypowiedział te słowa: „Ale wszystkie swoje uczynki czynią po to, aby być widzianymi przez ludzi; robią szerokie swoje filakterie i powiększają brzegi swoich szat, i uwielbiają najwyższe pomieszczenia na ucztach, i główne miejsca w synagogach, i pozdrowienia na rynkach, i aby być nazywani od ludzi Rabbi, Rabbi. Ale wy nie bądźcie nazywani Rabbi; albowiem jeden jest mistrz wasz, Chrystus, a wy wszyscy jesteście braćmi. I nie nazywajcie nikogo ojcem waszym na ziemi; albowiem jeden jest Ojciec wasz, który jest w niebie. Ani też nie nazywajcie się mistrzami; albowiem jeden jest wasz Mistrz, Chrystus. Lecz kto jest największy między wami, niech będzie waszym sługą. A kto by się wywyższał, będzie poniżony, a kto by się uniżał, będzie wywyższony.” (Mateusz 23:5-12)
Wyraźnie Zbawiciel potępił używanie samozwańczych tytułów, przez które chrześcijańscy mężczyźni wywyższają się ponad swoich braci.
Każdy tytuł, który jest sprzeczny z równością braci w Chrystusie Jezusie, nawet pragnienie takiego tytułu i zaszczytu, jest niegodziwą uzurpacją, jeśli chodzi o naszego Mistrza. Tytuły takie jak „Doctor of Divinity” należą do tej samej kategorii.
Precedens Nowego Testamentu jest przeciwny wybitnym tytułom, o których ministrowie tak chętnie słyszą i widzą. Jeśli był jakiś nauczyciel w pierwotnym kościele, który zasługiwałby na specjalne miano, gdyby było ono dozwolone, z pewnością byłby to Paweł, którego osiągnięcia naukowe rzucały cień na osiągnięcia jego żydowskich krewnych (Gal. 1:14, Fil. 3:4). A jednak, gdy Piotr miał okazję odnieść się do swego współtowarzysza apostoła, nie mówił o nim „rabin Saul” czy „doktor Paweł”, lecz po prostu – „nasz umiłowany brat Paweł” (2 P 3,15).
Co ważniejsze, „wielebny” nie jest rzeczownikiem synonimicznym do „pastora”; jest przymiotnikiem, który oznacza „zasługujący na szacunek”. Kiedy ktoś nazywa mnie „Rev. Hall”, brak przedimka ostatecznego mi przeszkadza, ale bardziej przeszkadza mi fakt, że jestem nazywany „czczonym” tylko dlatego, że jestem wyświęcony. Na szacunek należy sobie zasłużyć, a nie nadawać go domyślnie.
Piotr, Paweł, ani żaden z pozostałych uczniów czy apostołów (ani nawet JEZUS) nie używał go i jeszcze nie spotkałem ani nie słyszałem żadnego „większego” czy bardziej „natchnionego” człowieka BOGA niż oni!!! Przy wszystkich „stopniach”, które są nadawane „duchownym”, jak oni mają tendencję do „przeoczenia” tego punktu… jest poza moim zrozumieniem. Więc jak to się powszechnie mówi: „Mów” tam, gdzie Biblia mówi, i bądź „cicho” tam, gdzie ona milczy…”
Nigdzie w Nowym Testamencie nikt nie jest nazywany tytułem „biskup”, „starszy” czy „pastor”, ani biskup Tymoteusz, ani biskup Jan. W rzeczywistości…. żaden minister w Nowym Testamencie nie jest nazywany tytułem, jakimkolwiek tytułem, nawet Paweł. Paweł był nazywany „apostołem” lub „apostołem”, ale nigdy „apostołem Pawłem”. Nikt nie był nazywany „pastorem” jako tytuł.
Przyznawanie tytułów honorowych wybitnym autorytetom religijnym może być sposobem świata, ale nie jest to droga, na którą wezwał nas Chrystus.
Ale pomimo jasności nakazu Jezusa, chrześcijanie historycznie ignorowali Jego słowa. Nadal na przykład zwracamy się do naszych kościelnych pasterzy per „wielebny”, „doktorze”, „ministrze” czy „biskupie” i, niestety, zbyt wielu z nich cieszy się z takich pochlebstw, a nawet uwielbia je otrzymywać!
Oczywiście w pierwszych kościołach byli prorocy, nauczyciele, apostołowie, ewangeliści, przywódcy, starsi, biskupi i diakoni, ale nie używano ich jako formalnych tytułów dla jednostek. Wszyscy chrześcijanie są świętymi, ale nie było żadnego „świętego Jana”. Wszyscy są kapłanami, ale nie było „kapłana Filipa”. Niektórzy są starszymi, ale nie było „Starszego Pawła”. Niektórzy są nadzorcami, ale nie było „Nadzorcy Jana”. Niektórzy są pastorami, ale nie było „Pastora Jakuba”. Niektórzy są diakonami, ale nie było „diakona Piotra”. Niektórzy są apostołami, ale nie było „apostoła Andrzeja”. Pierwsi chrześcijanie odnosili się do siebie nawzajem za pomocą imion osobowych (Tymoteusz, Paweł, Tytus), określeń „brat” lub „siostra”, albo opisując duchowy charakter lub pracę danej osoby: „Szczepan, człowiek pełen wiary i Ducha Świętego” (Dz 6,5); „Był to bowiem człowiek dobry, pełen Ducha Świętego i wiary:” (Dz 11,24); „Pozdrówcie Pryscylla i Akwilę, moich pomocników w Chrystusie Jezusie: „(Rz 16,3).
Ważne jest, aby podkreślić, że takie terminy jak „starszy”, „nadzorca” i „pastor” są terminami funkcjonalnymi i nigdy nie miały służyć jako formalne tytuły. Innymi słowy, terminologia ta jest opisowa dla danego zadania; pomaga zobrazować funkcję lidera kościoła, a nawet może oznaczać duchową dojrzałość danej osoby, jak w przypadku terminu „starszy”. Tak więc mówienie o „Pastorze Bobie” jest tak samo niemądre i niepotrzebne, jak mówienie o kimś, kto posiada dar lub funkcję gościnności jako „Gościnny Harry”; lub o kimś, kto posiada dar miłosierdzia jako „Miłosierna Maria”; lub o kimś, kto posiada dar dawania jako „Dający George”: Honorowe tytuły karmią dumę mężczyzn. Tytuły nadmuchują ego, prowokując przywódców kościelnych do myślenia o sobie w sposób wyższy niż powinni (List do Rzymian 12:3). Wszyscy zmagamy się z grzechem i pychą, ale dlaczego potęgować tę walkę poprzez wywyższanie się specjalnymi tytułami, które nie mają podstaw w Nowym Testamencie?
Tytuły honorowe mają tendencję do promowania elitarnej postawy i autorytarnych form przywództwa kościelnego. Nawet najlepsi ludzie mogą uznać, że tytuły gloryfikujące samych siebie są odurzające i zaczynają wyrabiać sobie wysokie mniemanie o sobie. Z czasem zaczynają patrzeć na członków swojego zgromadzenia jak na „zwykłych ludzi”; ignorancką masę „świeckich”, którzy rozpaczliwie potrzebują ich mądrości i wglądu (Ewangelia Jana 7:49; 9:34). Postępując w ten sposób, schodzą już ze ścieżki, którą kroczył Jezus.