The Wall ugruntował sławę Pink Floyds – ale zniszczył zespół

Czterdzieści lat temu, 30 listopada 1979 roku, angielski zespół rocka progresywnego Pink Floyd wydał swój 11. album studyjny, „The Wall”.

Zawierający 26 utworów, dwie płyty i operową fabułę, ten koncepcyjny album stał się najlepiej sprzedającym się podwójnym albumem w historii. Ale był to również ostatni wspólny album Pink Floyd – Rogera Watersa, Davida Gilmoura, Nicka Masona i Richarda Wrighta.

Lata tras koncertowych i stresu finansowego zebrały swoje żniwo. Egomania jednego z członków, Watersa, podczas nagrywania „The Wall” była punktem zwrotnym.

Napięcia rosną

Niekontrolowane ego członków zespołu może być trudne do opanowania i często prowadzi do zajadłości – do punktu, w którym rozpad zespołu stał się niemalże banałem.

Napięcia między czterema członkami The Beatles – Johnem Lennonem i Paulem McCartneyem w szczególności – doprowadziły do rozpadu zespołu w 1970 roku. Konflikt między gitarzystą Johnnym Marrem a wokalistą Morrisseyem spowodował decyzję Marra o odejściu z The Smiths. Nie zapominajmy też o zespole The Eagles, który rozpadł się na tak złych warunkach, że perkusista i wokalista Don Henley powiedział, że zespół zjednoczy się ponownie, „kiedy piekło zamarznie.”

Do czasu, kiedy Pink Floyd zaczęli nagrywać „The Wall” w styczniu 1979 roku, napięcia narastały już od lat.

„The Dark Side of the Moon”, wydany w 1973 roku, katapultował Pink Floyd do supergwiazdy. Ale członkowie zespołu zmagali się z tym, jak wykorzystać sukces „Dark Side” i stworzyć kolejny przebojowy album.

Wspólnie walczyli już podczas nagrywania kolejnych albumów, „Wish You Were Here” z 1975 roku i „Animals” z 1977 roku.”

Od lewej do prawej: Roger Waters, Nick Mason, David Gilmour i Richard Wright. Wikimedia Commons

Roger Waters, basista i główny wokalista zespołu, przejął odpowiedzialność za „Wish You Were Here”. To on decydował o tym, które utwory się pojawią i w zasadzie dyktował tematy konceptualne albumu, które obejmowały alienację, krytykę przemysłu muzycznego i hołd dla byłego kolegi z zespołu Syda Barretta, który opuścił zespół w 1968 roku z powodu problemów ze zdrowiem psychicznym.

W trakcie tego procesu Waters wyciął utwory „Raving and Drooling” i „Gotta Be Crazy” wbrew życzeniom gitarzysty i współwokalisty Davida Gilmoura.

„Dave zawsze jasno mówił, że chce zrobić te dwie pozostałe piosenki” – wspomina Waters. „Nigdy do końca nie rozumiał, o czym mówię. Ale Rick i Nicky to zrobili, a on został przegłosowany, więc kontynuowaliśmy.”

Czując się przyduszonym przez Watersa, Richard Wright i David Gilmour spróbowali swoich sił na solowych albumach w 1978 roku. Wright wydał „Wet Dream”, a Gilmour zadebiutował samozwańczym „David Gilmour”.

Odnosząc się do swojego pierwszego solowego albumu, Gilmour powiedział, że „było to dla mnie ważne, jeśli chodzi o szacunek do samego siebie. Na początku nie sądziłem, że moje nazwisko jest na tyle duże, by to udźwignąć. Bycie w grupie przez tak długi czas może być nieco klaustrofobiczne, a ja potrzebowałem wyjść zza cienia Floydów.”

Cień 'The Wall'

„The Wall” miał być kolejnym projektem zespołu – i znów Waters przejął nad nim kontrolę.

Waters był częściowo zainspirowany niesławnym incydentem, który miał miejsce podczas trasy „In the Flesh”, która promowała album „Animals”. Zirytowany odgłosami petard – i czując, że tłum nie słucha ich muzyki ani tekstów – Waters splunął na publiczność. Później rozmyślał o zbudowaniu muru między nim a fanami. Ziarno dla „The Wall” zostało zasiane.

W lipcu 1978 roku zaprezentował reszcie zespołu 90-minutowe demo, proponując dwie koncepcje na kolejny album: „Bricks in the Wall” oraz „The Pros and Cons of Hitch Hiking”.

Członkowie zespołu zgodzili się stworzyć album skoncentrowany na pierwszym z tych dwóch pomysłów. Miałby on opowiadać o zmaganiach i izolacji rockowej gwiazdy, a jego główny bohater miałby nosić imię Pink Floyd.

Nazwa tej postaci zdradzała fakt, że będzie to w dużej mierze jednoosobowy show. Jak zauważył muzykolog Allan F. Moore, „Rosnąca megalomania Watersa, widoczna na 'The Wall', stawała się coraz trudniejsza do zniesienia.”

Fakt, że centralna historia albumu była na wpół autobiograficzna, oparta na Watersie i byłym członku zespołu Syda Barretta, prawdopodobnie nie ułatwiał sprawy. Motyw murów symbolizował mechanizmy obronne, które Waters zbudował przed tymi, którzy mogli go zranić: rodzicami, nauczycielami, żonami i kochankami. Niektóre teksty traktowały o śmierci ojca, inne o niewierności.

Jeśli David Gilmour miał pomysły na to, jak wnieść swój wkład w wizję Watersa, to zostały one ledwie włączone. Waters włączył co prawda fragmenty z demówek związanych z solowymi projektami Gilmoura. Ale ostatecznie Gilmour otrzymał tylko trzy wyróżnienia za współautorstwo – za „Run Like Hell”, „Young Lust” i „Comfortably Numb”. Perkusista Nick Mason i klawiszowiec Richard Wright nie otrzymali żadnego.

W utworze „Mother” Waters sprowadził nawet perkusistę Toto i perkusjonalistę sesyjnego Jeffa Porcaro, aby zastąpił Masona. Na temat ograniczonych możliwości perkusyjnych Masona, Roger Waters wspominał:

„To ma w sobie takty 5/4. Nick, co jest jego wielką zasługą, nie miał o to pretensji, było jasne, że nie mógł tego zagrać. Powiedział 'Nie mogę tego zagrać'. A może ktoś mu powiedział: 'Nick, może powinieneś poprosić kogoś innego, żeby to zagrał, bo się męczysz.'

Pogłoski

Dzisiaj „The Wall” jest przez wielu uważany za jeden z najlepszych albumów w historii rocka. Jednak był to ostatni album, który nagrali razem czterej członkowie zespołu. Richard Wright, klawiszowiec, odszedł, by później powrócić jako sideman podczas tras Pink Floyd w 1980 i 1981 roku. Pink Floyd – bez Wrighta – nagrali w 1983 roku album „The Final Cut”. Waters ostatecznie odszedł z Pink Floyd w 1985 roku i pozwał członków zespołu Gilmoura i Masona, próbując powstrzymać ich przed używaniem nazwy zespołu, argumentując, że Pink Floyd było „twórczo zużytą siłą.”

Waters przegrał, a Gilmour i Mason nagrali jeszcze trzy albumy pod nazwą Pink Floyd: „A Momentary Lapse of Reason” z 1987 roku, „The Division Bell” z 1994 roku i „The Endless River” z 2014 roku.”

Żaden z nich nie dorównałby krytycznemu i komercyjnemu sukcesowi „The Wall.”

Powstanie „The Wall” odzwierciedla powszechne doświadczenie, z którym boryka się wiele innych zespołów rockowych: jak twórcze napięcie i konkurujące wizje mogą pogorszyć relacje między członkami zespołu.

Na szczęście Pink Floyd udało się utrzymać to wszystko razem, by nagrać ostatnie arcydzieło.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *