Joe DiMaggio był ikoną kultury.
Poślubił hollywoodzkie gwiazdy Marilyn Monroe i Dorothy Arnold i został uwieczniony w przeboju Paula Simona Mrs. Robinson; dla pokolenia był twarzą Mister Coffee i był uważany za jednego z największych graczy, którzy kiedykolwiek grali w piłkę.
Był amerykańskim bohaterem.
Kolega z drużyny, Phil Rizzuto, wspominał: „Była wokół niego jakaś aura. Chodził tak, jak nikt inny nie chodził. Robił rzeczy z taką łatwością. Był nieskazitelny we wszystkim, co robił. Królowie stanu chcieli go poznać i być z nim. Nosił się tak dobrze. Potrafił się odnaleźć w każdym miejscu na świecie”.
Na boisku Joe DiMaggio mógł robić wszystko. Potrafił uderzać średnio i mocno, a na stadionie Jankesów patrolował pole środkowe z taką gracją, że zyskał przydomek „Jankeski Kliper”, nawiązujący do wielkiego żaglowca.
Hall of Famer właściciel i menedżer Connie Mack nazwał go „najlepszym graczem, jaki kiedykolwiek żył”, a wieloletni kolega z drużyny Yogi Berra powiedział: „Chciałbym, aby każdy miał taki napęd, jaki on miał. Nigdy nie zrobił nic złego na boisku. Nigdy nie widziałem, żeby nurkował po piłkę, wszystko łapał na wysokości klatki piersiowej i nigdy nie schodził z boiska.”
Syn rybaka z San Francisco, Joe był ósmym z dziewięciorga dzieci – jego bracia Vince i Dom również byli gwiazdami Major League. Spośród jego osiągnięć na boisku, być może żadne nie jest bardziej godne uwagi niż jego 56-meczowa passa trafień w 1941 roku. Nie była to jednak najdłuższa passa w jego zawodowej karierze. W 1933 roku, jako członek San Francisco Seals z Pacific Coast League, DiMaggio zaliczył 61-game hit streak.
Do lat 70-tych, nadawcy i pisarze zaczęli nazywać go po prostu „Joe D.” – a ponieważ był tak zakorzeniony w amerykańskiej kulturze, wszyscy wiedzieli, o kim mówią. Jego rywal Ted Williams powiedział: „DiMaggio był najwspanialszym wszechstronnym graczem, jakiego kiedykolwiek widziałem. Jego kariera nie może być podsumowana w liczbach i nagrodach. Może to zabrzmi banalnie, ale miał głęboki i długotrwały wpływ na kraj”.
Jego następca w centrum pola na Yankee Stadium Mickey Mantle opisał, jak postrzegał Yankee Clippera: „Bohaterowie to ludzie, którzy są cali dobrzy i nie ma w nich zła. Tak właśnie zawsze postrzegałem Joe DiMaggio. Był on bez wątpienia jednym z największych graczy tego stulecia.”
DiMaggio został wybrany do Galerii Sław w 1955 roku. Zmarł 8 marca 1999 roku.