Odejście z mediów społecznościowych: An Uneventful Tale

Czy pamiętasz jak to było przed mediami społecznościowymi? Czy pamiętasz jak to było zanim wszyscy zaczęliśmy marzyć o byciu fotografami i historykami?

Ja tak. To było wspaniałe. Pamiętam, jak to było wychodzić z domu bez komórki. Pamiętam, jak to było mieć niesamowity dzień z przyjaciółmi i ani jedna osoba nie zrobiła zdjęcia. Nie byłem zajęty dokumentowaniem mojego dnia, jakby miał być zindeksowany jako jedyny historyczny zapis ludzkiej egzystencji. Nie, ja po prostu żyłam. Zawsze jestem wdzięczna, że moje niechlujne dni jako nastolatki nie były transmitowane na cały świat, a moje błędy nigdy nie zostały wykorzystane przeciwko mnie w aplikacji pełnej wrednych dziewczyn. Żyliśmy swoim życiem, dzieci, i tylko plotki pozostały jako dowód.

Kilka miesięcy temu, byłem w izbie przyjęć, chory na grypę i zapalenie płuc, nie mogąc oddychać, i leżałem tam, próbując wymyślić, w jaki sposób mógłbym poinformować o tym moich około dwustu zwolenników.

Jak niedorzeczne jest robienie sobie zdjęć, a następnie oglądanie lurkerów (aka dziewczyn, z którymi chodziłam do szkoły, które nie rozmawiają ze mną w prawdziwym życiu, ale oglądają mój profil, jakby to była ich praca) przeglądają, ale nigdy nie „lubią” moich zdjęć. Nigdy nie czułam się dobrze i nienawidziłam tego, że ludzie, których znam, ale nieszczególnie obchodzę, mieli dostęp do mojego życia w taki sam sposób, jak tylko bliscy przyjaciele. Nienawidziłam tego, że za każdym razem, gdy mój syn robił lub mówił coś uroczego, jedną z moich pierwszych myśli było: „Powinnam to opublikować”. To czyste szaleństwo i jestem przekonana, że gdybym cofnęła się w czasie i wyjaśniła Instagram mojej szesnastoletniej jaźni, spojrzałaby na mnie z zakłopotaniem, wytrąciła mi komórkę z ręki i krzyknęła: „Czary!”. (Pomimo mojej skłonności do symfonii Beethovena, nie urodziłam się w 1800 roku. Po prostu myślę, że byłaby rozczarowana tym, że pozwoliłam się wciągnąć w aplikację, która żeruje na naszych narcystycznych, autodeprecjonujących i kapitalistycznych skłonnościach. Aby być uczciwym, byłem o wiele bardziej „osądzający” jako nastolatek, więc nastoletni ja najprawdopodobniej byłby rozczarowany czymkolwiek.)

Więc, natychmiast usunąłem wszystkie moje konta w mediach społecznościowych. (W rzeczywistości, jakieś osiem miesięcy wcześniej, już dezaktywowałem moje konto na Facebooku, ponieważ zaczynałem wyczuwać, że ten koszmar prywatności staje się coraz bardziej rozwijającym się śmietniskiem z gazowym żarciem.)

Wiecie co się stało, kiedy usunąłem wszystkie moje konta w mediach społecznościowych? Nic. Absolutnie nic. Świat nie eksplodował. Nie jestem nieświadoma tego, co się dzieje na świecie. Nadal rozmawiam z moimi przyjaciółmi. Czuję się zupełnie dobrze. W rzeczywistości jedyną rzeczą, która się wydarzyła, było to, że odkryłam, jak bardzo toksyczne były dla mnie media społecznościowe. Nie miałam pojęcia, jak bardzo używałam ich, aby być „widzianą”. Zamieszczałam zdjęcia dzieł sztuki lub tekstów, które napisałam, starając się ocenić, jak bardzo jestem „dobra” w którejś z tych rzeczy. Wielokrotnie oglądałam posty ludzi robiących rzeczy, których ja nie mogłam robić ze względu na ograniczenia wynikające z moich przewlekłych chorób i czułam się nieadekwatna. Siedziałem w samouwielbieniu i kryzysie egzystencjalnym, przeglądając zdjęcie za zdjęciem i tweet za tweetem, zupełnie nieświadomy, że sam sobie szkodzę. Myślałem, że po prostu swobodnie przeglądam Insta lub Twittera w moim wolnym czasie. Myślałem, że jestem „zbyt mądry”, aby kiedykolwiek niech social media wpływają na mnie w inny sposób niż pozytywny. Jednak, jak wszystko inne, co jest absolutnie straszne dla Ciebie, nie zdawałem sobie sprawy, jak głęboko byłem w nim, aż się wydostałem, i to jest absolutnie piękne na zewnątrz.

Nie zastanawiam się już nad postami, ani nie martwię się o arbitralność mediów społecznościowych. Po prostu żyję swoim życiem. Po prostu jem mój lunch, rysuję, wychowuję, piszę, piekę, czytam, koloruję, podróżuję i wszystkie rodzaje życia bez zamieszczania quipor zdjęć jak jakiś tajny rebeliant, i kocham każdą sekundę tego.

*Pełne ujawnienie: prowadzę profil na LinkedIn, ponieważ pracuję w public relations, więc trudno byłoby wykonywać moją pracę, gdybym nie mogła podkradać się do prezesów i dziennikarzy.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *